Arvo Pärt: "Cantus in Memory of Benjamin Britten"
Z jednej strony całkiem interesująca miniaturka, może nieco oczywista emocjonalnie, ale posługująca się ciekawymi w swej monotonii środkami formalnymi. To właściwie jednolita, rozlewająca się powoli, zawracająca i znów rozlewająca się fala smyczkowego dźwięku z niewzruszenie stałymi dźwiękami dzwonów w tle; jedno wielkie ostinato, z pozoru skrajnie powtarzalne, w istocie nie takie proste, niesymetryczne rytmicznie, ulegające przekształceniom. Z drugiej strony żałobna patetyczność i "klimaksowość" tej muzyki kompletnie nie pasuje mi do kompozycji tak krótkiej. Brakuje jej usprawiedliwienia, brakuje jej kontekstu, brzmi raczej jak finał długo rozwijającego się utworu, jak rozwiązanie dramatu emocjonalnego, a skoro nie było dramatu, to odczuwam tu pewną nieszczerość, niewiarygodność. Ma coś w sobie, ale nie do końca mnie przekonuje.
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz