Arnold Bax: VI symfonia
Takie wsteczności to ja szanuję. Arnold Bax czerpie nieco techniki z kompozytorów współczesnych (nie tylko chronologicznie, ale i formalnie) i dużo ambitniejszych od niego (pobrzmiewa w tej mimo wszystko lekkiej symfonii nawet Szostakowicz), natomiast jest to muzyka spoglądająca bardzo uporczywie w kierunku wieku XIX i romantyzmu. A jednak nie jest nieświeża - przywraca i prezentuje w formie być może nigdy wcześniej niespotykanej jeden z fundamentalnych elementów muzyki i w ogóle sztuki romantycznej, dotyczący baśniowości, fascynacji brytyjskimi bardami (historycznymi i mitycznymi) oraz co się z tym wiąże fascynacji muzyką ludową. Bax rozpościera przed słuchaczem piękny, kolorowy (niepozbawiony wszak kolorów ciemnych), wciągający baśniowy świat. Nie jest to na pewno muzyka przenikająca duszę odbiorcy, jak na muzykę poważną jest bardzo rozrywkowa, co nie znaczy natomiast że bardzo płytka, a płynie się przez nią niezwykle przyjemnie, ciężko się oderwać. Przypomina to momentami muzykę filmową do współczesnych filmów o tematyce baśniowej lub pokrewnej, tylko że taką potwornie wysmakowaną, bez grama kiczu i opartą na bardzo dobrym warsztacie formalnym.
Na udaną baśniową wymowę składa się kilka rozwiązań kompozytora. Wymieńmy choćby kilka. Bax sprawnie czerpie z brytyjskiego folku, nienachalnie, w odpowiednich miejscach wstawia szkockie i irlandzkie tematy, które później przetwarza na rozmaite sposoby, nadając im rolę motywów przewodnich, które pomagają symfonii zachować spójność. Bo tu trzeba wspomnieć o kolejnym zabiegu - jest to muzyka bardzo zmienna, płynąca - no właśnie - jak opowieść, jak baśń, niepozostająca długo przy jednym pomyśle. Występują częste zmiany nastroju, częste zmiany dynamiki, Bax żongluje mniejszymi i większymi motywami i tematami, w końcu bardzo często zmienia się brzmienie. Tu docieramy do kolejnego punktu - straszliwie zgrabnie kompozytor wykorzystuje możliwości szerokiej, zróżnicowanej orkiestry; każdy instrument wydaje się zapracowany, żaden zepchnięty na margines - ta barwność brzmienia potęguje barwność baśniowej atmosfery.
Szczególnie imponuje pierwsza część, która jest najbardziej wyrazistym i dokładnym urzeczywistnieniem tego wszystkiego, o czym napisałem. Świetna jest też druga, z przepięknym tematem folkowym wchodzącym na trochę przed połową, wyłaniająca ze spokoju intensywne zakończenie. Trzecia też jest bardzo ładna, ale już trochę zanadto rozmieniona na drobne.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz