Ardbeg Ten Years Old
W końcu coś ostro torfowego. Ardbeg należy do kręgu tych whisky, do których ciągnie mnie najbardziej, czyli właśnie takich. Należy też do świętej trójcy torfiaków obok Laphroaig i Lagavulin. Powstawała na przełomie XVIII i XIX wieku i od początku do dziś była raczej niewielką destylarnią, przez co być może tym bardziej kultową. Wpadała w różne ręce, miewała problemy finansowe, nawet niedawno, bo niespełna 20 lat temu została zamknięta (by zaraz powrócić do życia pod okiem nowego inwestora), ale dziś, wchodząc w asortyment koncernu Louis Vuitton Moët Hennessy, wiedzie jej się świetnie, o czym świadczy fakt, że bardzo młode destylaty sprzedają się bez problemu po niewspółmiernie do wieku wysokich cenach.
Ja zaczynam przygodę od jeszcze w miarę taniej, jedynej w stałej ofercie wersji opatrzonej wiekiem, dziesięcioletniej. Pozostałe whisky z oferty Ardbega to różniste edycje specjalne o skomplikowanych nazwach.
Ekstremalnie jasna, bardziej biała (przezroczysta) niż żółta, lekko żółtawa, nawet nie słomkowa. W zapachu rządzi i dzieli absolutnie bezkompromisowy torf, dymny, słony, lekko jodynowy, cudownie wyrazisty; gdy pierwszy atak już przejdzie, a nos przyzwyczai się do torfu, wychodzą inne zapachy, jest trochę waniliowej słodyczy, ciepłego dębu, które dają dobrą kontrę; skropienie wodą łagodzi torf, kieruje zapach bardziej w stronę słodowo-dębową. W smaku również oczywiście dominuje dym, ale jest dość słodko, bardzo udana kompozycja. Finisz zaczyna się od niezwykle mocnego, wręcz zapierającego dech w piersiach walnięcia bardzo słonym, trochę podszytym morską wodą dymem połączonym z pieprznością, który przyjemnie skręca kubki smakowe; następnie wycisza się w fantastyczny sposób, łącząc ze sporą dawką karmelowo-miodowej słodyczy, po dolaniu wody trochę trawy i ekstremalnie gorzkiej czekolady - może odrobinę za prosta na genialną, ale wybitna whisky.
Przyznam, że liczyłem na odrobinę więcej, choć może to szaleństwo - ostatecznie to zaledwie dziesięcioletnia whisky i jak na ten wiek wynik jest wybitny, jeśli nie genialny. Może bardziej niż co do jakości zawiodłem się co do natężenia torfu - o ile jeszcze w zapachu było duże, o tyle w smaku jest mocno, mocno złagodzone sporą słodyczą. Jeśli chodzi o podstawowe wersje, to przegrywa tylko z dwa lata starszą Highland Park, i to nieznacznie.
8.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz