Animal Collective: "Spirit They're Gone Spirit They've Vanished"
Szkoda, że Animal Collective w pierwszej kolejności kojarzy się z Merriweather Post Pavillion, a nie z tym. Dziewięć lat młodszy i w zaledwie dwuosobowym składzie, zespół ten wypada faktycznie na taki, którym warto sobie zawracać głowę dłużej niż przez chwilę. Z jednej strony mamy tutaj dużo śmielsze i ciekawsze eksperymenty na polu brzmienia, w niektórych utworach podchodzące pod noise. Szczególnie w tym aspekcie wypinają pierś pierwsze trzy kawałki, zwłaszcza niezatytułowany, będący już naprawdę dość agresywnym hałasem. Później brzmienie spada na trochę dalszy plan, ale wciąż wzbogaca piosenki. Z drugiej strony z kolei dwudziestoletnim muzykom udało się wytworzyć nawet niezłą atmosferę i melancholijną poświatę emocjonalną mocno w tonie indie. Nadużyciem byłoby pisać, że wyrazili osamotnienie i głód emocji młodego człowieka na przełomie tysiącleci, ale bez wątpienia chodzi im o coś więcej niż o pustą, słoneczną zabawę rodem z "MPP". Widać to zwłaszcza w pierwszym i ostatnim utworze, ale większość albumu ma w sobie coś z tego. W końcu ciekawsze są same kompozycje - raczej nic specjalnego, ale jak na pop całkiem rozbudowane i niepopadające w schematyzm. Przytoczyć można zwłaszcza Alvin Row czy niepiosenkową falę dźwięku, jaką jest utwór bez tytułu. Brakuje mi może jakiegoś utworu, który chciałbym sobie puszczać relatywnie często, ale to pop godny szacunku.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz