Amy Winehouse: "Back to Black"
To jedno z tych nierzadkich miejsc, w których ikona popkultury okazuje się sporą wydmuszką w kategoriach artystycznych. Są oczywiście przykłady dużo bardziej rażącego rozstrzału między popularnością a jakością, ciężko zarzucić Amy Winehouse szarlatanerię czy sztuczność, a Back to Black to album daleki od złego, ale miałkość większości jego materiału mocno kontrastuje z ostrością wizerunku piosenkarki. Ma swoje zalety - Winehouse miała faktycznie bardzo fajną, "czarno-białą" barwę głosu i niezłą technikę, czuła mocno soul i blues i daleko jej było do sztuczności, natomiast rzadko wdawała się w jakieś ciekawsze (nawet jak na soul) improwizacje wokalne, częściowo przez niedostatek umiejętności, a częściowo też przez to, że jej się nie chciało i wolała tereny bezpieczne. Miała też całkiem przyjemną, choć nieco naiwną koncepcję odświeżenia twórczości starych czarnych wokalistek współczesnym brzmieniem - w realizacji zabrakło kreatywności, za bardzo trzymała się staroci, ale wyszło w każdym razie niebrzydko, a parę aranżacji jest naprawdę zgrabnych. Poza tym jednak powiewa tu zazwyczaj nieszkodliwą nudą: proste pop-soulowe piosenki, w których nie dzieje się nic ciekawego, aranżacje zbyt nieśmiałe, emocjonalne klisze i płycizna, niedobór pomysłów na dobre melodie to większość tego albumu. Oceniłbym go chyba negatywnie, gdyby nie dwa naprawdę dobre utwory, które nie tylko przyjemnie, ale i nawet może warto usłyszeć. Rehab to wyrazista mieszanka soulu z rhythm & bluesem z chwytliwą melodią i rytmem oraz bardzo zgrabną aranżacją, pełnoorkiestrową i epicką, ale smaczną, co nie zawsze się tu udaje. You Know I'm No Good to słodko-gorzka taneczna ballada z pociągającym synkopowanym rytmem i przyjemnymi dęciakami. Tytułowy utwór natomiast wyróżnia się faktycznie z pozostałych i ma dobrą melodię w refrenie, ale jego patos i tragizm jest zdecydowanie za mocno przegięty jak na coś, co ciągle jest prostą popową piosenką.
5.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz