Amiata: Cinabro

English Barleywine / 11% / recenzja z 06.09.2014

Coś nowego z Włoch i po raz pierwszy z Toskanii. Region ten słynie z wielu znakomitych produktów spożywczych, więc czemu by nie spróbować i z piwem. Trafiłem na nie trochę przypadkiem - szukałem jakiegoś barley wine, w tym celu skierowałem się w stronę półki z piwami ze Stanów i wziąłem pierwsze lepsze. Jak się okazało, znalazło się tam przez pomyłkę - barley wine to istotnie jest (i to starzone w dębowych beczkach), ale z Włoch właśnie. Być może szczęście spore miałem - browar nie wydaje się zbyt eksportowy i pewnie za często na półkach polskich sklepów nie gości - bardzo mało ocen na ratebeerze, mimo że piwo już od 2008 rozlewane, strona całkowicie po włosku: krótko mówiąc, coś bardzo regionalnego, co dziwnym trafem znalazło się we Wrocławiu. No i fajnie.

Opakowanie
Bardzo fajny styl mają etykiety Amiaty, zwłaszcza w zestawie prezentują się imponująco. Tutaj tylko trochę bez sensu - etykieta prezentuje górnika gaszącego pragnienie po zapewne ciężkim dniu pracy. Barley wine to chyba naprawdę już ostatni styl piwa, który się nadaje do gaszenia pragnienia. Ale mniejsza z tym. Opisu piwa nie uświadczymy, ale jest odnośnik do strony internetowej, gdzie ten opis jest niebywale długaśny (cały po włosku). Bardzo ciekawy w dodatku i widać po nim jasno, że Amiata bardzo poważnie, z pasją, wręcz duchowo podchodzi do piwowarstwa. Lubię takich ludzi, tylko żeby piwo było dobre. Goły kapsel, szkoda.
9/10

Barwa
Jest bardzo gęste, tak bardzo, że wydaje się z pozoru nawet czarne, ale światło zdradza, że jest przepięknie czerwone, rubinowe - mogłoby być trochę bardziej odważne, ale urzeka dostojeństwem. 
4,5/5

Piana
Prawie się nie nalewa, ale w końcu powstaje całkiem niezły jak na styl pierścień i trochę resztek na środku - imponująco to nie wygląda, ale jak na barley wine nie jest źle. 
2,5/5

Zapach
Cudowny, niesamowicie dostojny aromat - na początku rzuca się na nas bogactwem słodowości, dość ciemnej, nawet zmierzającej w kierunku stoutu imperialnego, ale w porę hamującej; następnie rewelacyjne nuty zbożowe, ciastowe, chlebowe, trochę jak chleb z pełnego przemiału, ciasteczka orkiszowe, te klimaty; na końcu wchodzi wyśmienita owocowość - wiśnie, czereśnie, jagody nawet - która stanowi doskonałe dopełnienie tego perfekcyjnego aromatu. 
10/10

Smak
W smaku nadciąga spore rozczarowanie - jest zadziwiająco lekkie, ma to oczywiście swoje zalety, ale przede wszystkim nie jest tak intensywne jak w aromacie, a to już wada - wydaje się nawet nieco... wodniste, choć to raczej wina tekstury; generalnie smak przybiera profil znacznie bardziej winny i owocowy niż zapach, kwaskowaty - na przełyku trochę płaskie, przez co ma pole do popisu alkohol; najlepszy jest finisz, na którym winność wpuszcza do gry słodowość, a nawet subtelne nuty chmielu; poza tym jednak jest tylko niezłe, ciężkostrawne, ale za tą ciężkością nie idzie wyśmienitość i chęć wzięcia kolejnego łyku, choć jak mówię, jest niezłe i można w nim odnaleźć sporo fajnego. 
7/10

Tekstura
Najgorsza jest tekstura, która jest tak zła, jak tylko może być - jest znacznie, znacznie za mało gęste i kompletnie bez gazu, przez co wydaje się wodniste, wręcz lurowate.
0/5

Zaczęło się tak dobrze, ale skończyło tak źle. Na wysokości aromatu miałem nadzieję na powtórkę z genialnego barley wine z Birrificio Baladin, ale niestety, w smaku wszystko poszło w diabły, choć i tak jest to piwo zdecydowanie dobre. Szkoda.


6.5/10

Komentarze