Alejandro Jodorowsky: "Święta góra"
Po obejrzeniu tego filmu warto chyba zrewidować, czy przypadkiem jakiegoś innego nie nazwało się surrealistycznym na wyrost. "Święta góra" to chyba szczyt kinowego surrealizmu. Niepowstrzymana jest kreatywność reżysera w wymyślaniu kolejnych i kolejnych psychodelicznych, groteskowych, wariackich scen, opartych na jednej z najbardziej wystrzelonych w kosmos scenografii wszech czasów (kostiumy, rekwizyty, lokacje, zwierzęta) i fantastycznych zdarzeniach, nierzadko podszytych ostrą satyrą. Świetny jako zbiór eksplicytnych wizji, dużo gorszy jako fabuła i próba epatowania mistycyzmem - pod tym kątem strasznie chaotyczny i bezsilny - bezużyteczny. Bardzo zajmujący natomiast jako krytyka współczesnego świata (Meksyku?) na czele z kapitalizmem, materializmem, konsumpcjonizmem. Abstrahując już od tego, czy krytyka jest słuszna, to koncepcyjnie przedstawienie siedmiu wysoko postawionych osób, które później uczestniczą w wyprawie, jest arcydziełem satyry - ten obszerny fragment filmu, łącząc świetną satyrę z nieustającą pomysłowością obrazu, jako jedyny jest w pełni satysfakcjonujący, ale to wystarcza do powstania filmu bardzo godnego uwagi i wpływowego.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz