Alban Berg: Kwartet smyczkowy

1910 / Op. 3 / wykonanie: LaSalle Quartett, 1971

Bardzo interesujące dzieło, mimo że zda się wręcz niekompletne, wyrwane z szerszego kontekstu - zaledwie dwie części, przy czym pierwsza zaczyna się jakby znikąd, a druga kończy jak ucięta. Utwór jakby na styku dwóch epok - nowa muzyka zaprzężona do celów starej muzyki, tak to słyszę przynajmniej przez większość trwania kwartetu. Atonalność służy tu do wyrażenia emocji wciąż jeszcze raczej romantycznych z ducha, choć to romantyzm po dużych przejściach. Dzieło bardzo ekspresyjne, silne, rzucające ostrymi i intensywnymi emocjami; fragmenty spokojniejsze zdają się jedynie służyć wyeksponowaniu tych głośnych i intensywnych. Atonalność w tym przypadku nie sprawia, że "tradycyjna" emocjonalność zostaje wyrugowana albo przetransponowana na inny język, a wręcz ją poszerza i pogłębia. Berg jakby chce powiedzieć, że ludzie nie mówią i nie myślą w określonych tonacjach. Momenty są wręcz ekstatyczne. Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie fascynująca forma. Kwartet wydaje się wręcz przeładowany pomysłami - to ciągle muzyka dość wyraźnie logiczna, ale i bardzo zmienna, sięgająca po najrozmaitsze układy rytmiczne, harmoniczne i melodyczne czterech smyczków, ciężko się w tym połapać nawet po kilku przesłuchaniach; no i niesamowicie ekspresyjna dynamika. Wrażenie niekompletności we mnie pozostaje, ale piękny to kwartet.


8.0/10

Komentarze