Alaskan Brewing: Smoked Porter
Nie piłem chyba jeszcze piwa uwarzonego w tak egzotycznym miejscu jak Alaska, ale to nie egzotyka pochodzenia będzie dzisiaj głównym bohaterem, a ogromna renoma degustowanego piwa. Wędzony porter z Alaskan Brewing Company to w Stanach piwo pionierskie, które wkraczając na rynek w 1988 utorowało w tym kraju drogę piwom wędzonym. Poza doniosłą rolą w historii jest też bardzo cenionym i pożądanym trunkiem. Warzony jest tylko raz do roku, pierwszego listopada, a każda butelka posiada podany rocznik - ja trafiłem na 2012 (chodzi za mną ten 2012 jak szalony, już trzecie piwo z tego roku w krótkim odstępie czasu pojawia się na blogu). Mam co do tego trochę wątpliwości, bo piwo mocne specjalnie nie jest - 6,5% - ale browar zapewnia, że doskonale nadaje się do leżakowania i podaje bardzo, ale to bardzo odległą datę ważności, no to niech będzie.
Opakowanie
Etykieta może nie jest mistrzostwem świata, ale bardzo klimatyczna (jak można nie kochać reniferów?), w kolorystyce przywodzącej mi na myśl ognisko albo przynajmniej kominek. Fajny kapsel firmowy z misiem polarnym.
8,5/10
Barwa
Czarne, acz pod bardzo mocnym światłem jakiś rubinowy błysk się pojawia - mógłby być trochę bardziej wyraźny, w końcu to porter.
4,5/5
Piana
Cudna, brudnokremowa, obfita i wspaniale gęsta, pięknie oblepia szkło, trochę zawodzi, jeśli chodzi o trwałość.
4/5
Zapach
Od początku napiera intensywna, bardzo szlachetna wędzonka, bardzo drzewna i bardzo słona, prowadzi to do skojarzeń nawet nie z szynką czy rybą, ale wręcz wodą morską - tak, naprawdę można odnieść wrażenie, że ona maczała w tym piwie palce; w tle pałętają się tam gdzieś bardziej porterowe nuty, przez moment czułem nawet wiśnie, ale są odrobinkę zanadto schowane - wspaniały, nęcący aromat, cudownie wyrazista wędzonka.
9,5/10
Smak
Tu proporcje się poprawiają, w dalszym ciągu nuty dymne są bardzo intensywne, ale przemawia ciemny słód - nuty palone i czekoladowe idealnie komponują się z dymnością, a na wczesnym finiszu spora goryczka wplata się w tę ewidentną słoność, co czyni go dość agresywnym, ale niezwykle przyjemnym i ciekawym; finisz jest długi i wspaniale się wycisza z całkowitej wytrawności w stronę nieco słodszych klimatów; cudowne piwo, wyrazistością podchodzące pod przynajmniej dziesięć procent alkoholu, coś niesamowitego i co najlepsze rośnie z każdym łykiem - jedno z najlepszych, jakie piłem w życiu.
10/10
Tekstura
Początkowo idealna, trochę za szybko spada wysycenie.
4,5/5
9.5/10
Prawdziwie wyjątkowe piwo. Genialne. Zarówno w klasyfikacji ogólnej, jak i tylko pod względem zapachu, smaku i tekstury znalazło się gdzieś na przełomie pierwszej i drugiej dziesiątki piw mojego życia. I faktycznie bez wątpienia nadaje się do leżakowania, chociaż czy do aż tak długiego? Nie wiem, ale jeśli uda mi się zdobyć drugą butelkę, nie omieszkam sprawdzić. A raczej spróbować sprawdzić, ciężko będzie wytrzymać z tym piwem kilkanaście lat. Swoją drogą mocno przypomniało mi legendarnego koźlaka wędzonego ze Schlenkerli - odrobinę mu ustępuje, ale również jest genialnym piwem wędzonym.
____________________________________
Powtórka 23.11.2017 r., rocznik 2013
Czarne, z bardzo dobrą pianą. Cudowny aromat ogniska, suszonych liści, wędzonej szynki, i jeszcze pięć razy ogniska, palącego się drewna, popiołu. W tle suszone śliwki, czekolada, piękno. W smaku jest bardzo podobnie, może trochę mocniej dochodzi do głosu słodowość i suszone owoce. Cudowne, jest niesamowicie wyraziste, ale też smakowite. Piękna walka słodyczy z goryczką i słonością. Wspaniałe piwo, wcale nieznacznie je przeceniłem.
9.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz