Akira Kurosawa: "Tron we krwi"
Niebywale epicki, monumentalny, dumny, dostojny film. Samurajski Makbet w stylistyce teatru nō to nieco ekscentryczny pomysł, ale Kurosawa jest świetny w obu wymiarach, które tu ze sobą zmieszał. Szekspir raczej nie doczekał się lepszej ekranizacji tego dzieła - reżyser doskonale oddał monumentalny, mroczny, śmiertelnie poważny dramatyzm sztuki, między innymi świetnie dobierając odtwórców głównych dwóch ról. Jednocześnie wyśmienicie zrekonstruował samurajską estetykę - scenografia, rekwizyty robią potężne wrażenie. Przede wszystkim to jednak film niezwykle wysmakowany formalnie - Kurosawa ustanawia totalne panowanie nad mgłą, cieniem, deszczem, lasem; konstruuje wraz ze swoim operatorem wiele przepięknych kadrów, wykorzystujących potencjał symetrii lub plątaniny leśnych ostępów; parę razy bardzo pomysłowo każe jeździć kamerze. Swoje robi też niepokojąca muzyka. Tego się być może nie dało zrobić lepiej; moja daleka od najwyższej ocena wynika chyba w dużej mierze z tego, że pomysł ekranizowania Szekspira nie jest najszczęśliwszy. Odczułem jakąś zbytnią statyczność scenograficzną tego filmu, oglądałem go ze sporym podziwem, ale niepłynnie, wręcz z niewielkimi oznakami znużenia. O zachwyt przyprawiły mnie tylko leśne sceny z wiedźmami.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz