Aberlour 12 Years Old

szkocka whisky single malt / 12 lat / Szkocja / Speyside / 43%

Po skandalicznie długiej przerwie na tułaczkę po bourbonach i japońskiej whisky w końcu biorę do ust kolejnego szkockiego single malta. Aberlour to destylarnia założona w 1879 roku w centrum Speyside, o rzut beretem od takich zakładów jak Macallan, Glenfiddich, Balvenie czy Glenfarclas. Ciekawym epizodem z historii gorzelni jest kadencja na stanowisku menedżera Iana Mitchella, który piastował je aż do śmierci przez 43 lata (co więcej, urodził się na terenie destylarni). Schedę przejął po nim dudziarz Kenny Fraser, który na nocnej zmianie ćwiczył swoją grę na tym instrumencie, przygrywając leżakującej whisky, co, jak twierdzi, ma na nią zbawienny wpływ. Aberlour, od dawna w łapskach koncernów, dziś podlega gigantowi Chivas Brothers.

Produkuje się tu regularnie sześć różnych whisky: dwie różne dwunastki (jedną łączącą sherry i bourbon, drugą tylko sherry), piętnastkę, szesnastkę, osiemnastkę i cask strenghta bez wieku. Podstawową wersją jest dwunastka, która przeszła przez dwa rodzaje beczek - po bourbonie i sherry - i od tej zaczynam.

Piękny, głęboki bursztyn. Woń bardzo intensywna i pogodna, stosunkowo słodka; słodkie jabłka, pomarańcze, ciasto, a nawet szczypta aromatycznych przypraw (cynamon, imbir, przyprawy piernikowe ogólnie) złamana jest nie aż tak delikatnym, wytrawnym dymem i ziołami. Te specjalności okolone są pełnią dębowo-słodową, która coraz mocniej je zacieśnia, aż w końcu niesamowity dąb, pachnący sauną i palącym się kominkiem, zaczyna dominować; rozkoszny zapach, nawet jeśli bez jakichś niespotykanych fajerwerków. W ustach niezwykle lekka, wiosennie świeża, dębowo-słodowa; im dłużej jednak trzyma się ją w ustach, tym bardziej wychodzi na wierzch dym i pieprz; interesująca. Finisz jest konsekwencją kierunku, jaki obiera smak w ustach; atakuje na początku natężonym, słonym dymem, przyjemną pieprznością, a następnie wycisza się w stronę nut owocowych, dębowych i ziołowych. Nie wraca jednak już nigdy do słodyczy zapachu.

Wspaniała, może nie było w niej nic niespotykanego, ale wydała mi się taką szaleńczą przemyślaną, zbalansowaną i dopracowaną whisky. Przeplata łagodność z intensywnością, słodycz z wytrawnością, spokojny wieczór przy kominku z chłodną nocą na szkockim wybrzeżu. Kwintesencja szkockiej.

A teraz będzie przerwa, ale na pewno się skończy. Mam nadzieję, że jeszcze przed wakacjami.


8.5/10

Komentarze