Baruch Spinoza: "Etyka"

1665

Jak potężny monistyczny system filozoficzny Spinozy przezwyciężyć miał problemy dualizmu materii i myśli, tak moja opinia o jego najsłynniejszym dziele jest bardzo niejednolita.

W dużej mierze zostałem oczarowany. Koncepcja Boga jako jedynej istniejącej substancji, od której dowodu "Etyka" się zaczyna, jest ciekawa i działająca na wyobraźnię, z zapartym tchem podąża się za nią, nawet jeśli się jej nie podziela. Urzekające jest w trzeciej części uporządkowanie ludzkich emocji w matematycznym porządku i wyłożenie mechanizmów psychologicznych, do których chyba sporo ludzi dochodzi czy to intuicyjnie, czy za pomocą świadomej obserwacji, poprzez aksjomaty, twierdzenia i dowody, odwołujące się jeszcze do koncepcji Boga i duszy w częściach I i II. Interesujący jest skrajny determinizm myśliciela, którym obejmuje nawet Boga. Całkiem budująca jest w końcu koncepcja etyczna Spinozy, do której wszystkie te rozważania zmierzają, będąca wprawdzie jak dla mnie po prostu bardzo (bardzo) wymyślną trawestacją stoicyzmu, ale w stoicyzmie widzę dużo dobrego, więc mi się podoba. Styl filozofowania Spinozy nazwałbym rozczulającym - to wyraźnie żarliwe pragnienie, by swą mądrość życiową dowieść jak jedno ogromne twierdzenie matematyczne, sprawia, że z tego pozornie suchego stylu wyłania mi się autor o gorącej woli zmieniania świata i ludzi na lepsze. Na okładce mojego wydania napisano, że Spinoza jest filozofem piekielnie trudnym, ale wdzięcznym, co w dużej mierze oddaje moje odczucia; początkowo byłem bardzo mocno przytłoczony jego matematyczno-logicznym stylem z ciągłymi odwołaniami do poprzednich twierdzeń, dowodów, definicji i aksjomatów, zwłaszcza w połączeniu z dość abstrakcyjną wizją metafizyczną, ale szybko zacząłem go lubić za uporządkowanie i dokładność i zacząłem poruszać się w tym świecie coraz szybciej. 

Z drugiej strony wydaje mi się, że autor ponosi porażkę. Gmach jego systemu jest mimo wszystko imponujący, ale konsekwencją matematycznej, ścisłej, dowodowej koncepcji jest to, iż gmach ów w dużej mierze zawala się przy jakichkolwiek uchybieniach, tymczasem częściowo nieporadność Spinozy w swojej rzekomej ścisłości widzę nawet ja, a co dopiero filozofowie, którzy go krytykowali. Po drugie, w niektórych fragmentach, szczególnie w drugiej części, dowodowy styl mnie jednak nużył. Po trzecie w końcu, zwieńczenie i chyba cel wywodu, jakim jest koncepcja rozumowej miłości Boga i powrót do judeochrześcijańskiego przekonania o wieczności duszy, wydają mi się już płodami mistycyzmu, od których filozof poprowadził swój traktat do tyłu.

Choć mam wiele zastrzeżeń i nie mogę zaliczyć Spinozy do grona filozofów, z których myślą się w bardzo dużej mierze utożsamiam, to przyznać przynajmniej muszę, że był to umysł fascynujący, potężny i piękny. Może niewielu dzisiaj przekona (zresztą w ogóle chyba niewielu przekonał), ale każdego, kto poświęci mu wysiłek intelektualny, wynagrodzi natłokiem własnych refleksji na tematy teologiczne, kosmologiczne, psychologiczne i etyczne. Na pewno żaden filozof wcześniejszy niż Spinoza mnie w takim stopniu nie zainteresował.


7.0/10

Komentarze