Pinta: Session IPA Grand Prix

American IPA / 4,9% / 12 blg / do 23.12.2020

Seria Hazy Disco trochę mnie ostatnio rozczarowuje, to może czas na jakąś Pintową IPĘ spoza tej serii, za to z serii Grand Prix, czyli piw uwarzonych przez Pintę według receptur zwycięzców corocznego Warszawskiego Konkursu Piw Domowych. W zeszłym roku wygrał Paweł Tardak z tym o to piwem: sesyjnym IPA na Nelson Sauvin i Amarillo. Dawno nie piłem tak prozaicznego IPA: bez owsa, bez pszenicy i z "zaledwie" dwoma odmianami chmielu. Czuję, że pobije niejedno Hazy Disco.


Jasnozłote i dość klarowne, z bardzo obfitą, śnieżną pianą. W zapachu dominacja Nelson Sauvin: jest trochę standardowych cytrusów i słodkich owoców tropikalnych, ale sporo białych owoców i trochę nafty, zdecydowanie idzie w Nową Zelandię. Niestety trochę jest to zwalczane przez leciutkie nieprzyjemne akcenty diacetylu, chociaż naprawdę leciutkie, więc mimo wszystko jest ładnie. W smaku bardziej satysfakcjonuje: totalnie wytrawne, solidnie nachmielone na goryczkę, mocniej cytrusowe, bardzo wyraziste, a jednocześnie pijalne, choć sesyjnym bym go nie nazwał. Ale bardzo kusi do kolejnych i kolejnych łyków, nawet jeżeli nie są to łyki bardzo śpieszne.

Trochę zabawna sprawa, że cały świat zwariował na punkcie NEIPA, a duży konkurs wygrywa stuprocentowo oldskulowa IPA bez gładkości pszenicy i owsa, bez wyjałowienia goryczki, wytrawna, wręcz nieco surowa. Zabawna i bardzo dla mnie fajna. Przez drobniutką wadę w zapachu mimo wszystko nie jest to piwo bardzo duże, ale gdyby nie ona, to by takie było i podobałoby mi się bardziej niż chyba wszystkie Hazy Disco poza Midwestem.


7.5/10

Komentarze