Maltgarden: Requiem for a Haze
Delayed Spaceship okazało się wzorowym niemal imperialnym NE, a Requiem for a Haze to jego piwo bliźniacze - wypuszczone w tym samym momencie, prawdopodobnie na tym samym zasypie i również z Citrą na chmieleniu, ale już do pary z Sabro zamiast Galaxy. Właściwie musi być dobrze.
Głębokie złoto, dość mętne ale nie maksymalnie. Piana umiarkowanie obfita, gęsta, trwała, ładna. Intensywny, chmielowy, całkowicie owocowy zapach, wybitnie soczysty: marakuja, mango, nektarynki, nektarynki po raz drugi, ananas, nawet kiwi, do tego wstawki cytrusowe; niesamowicie esencjonalnie owocowy, piękny. W smaku ten efekt owocowości w ogóle nie zwalnia, a nawet się potęguje wraz z dodatkiem lekkiej słodyczy i lekkiej kwaskowatości. Jest sokowe, ale w pozytywnym, piwnym sensie: soczyste, ale ma mnóstwo bezpośredniego charakteru piwa. Goryczka na niskim poziomie. Na początku super, z każdym kolejnym łykiem robi się cięższe, w końcu ciut za ciężkie, ale mimo wszystko bardzo dobre.
Jednak znacząco odmienne od Delayed Spaceship, przynajmniej tak je odczułem po tygodniu odstępu. Trochę mniej zwiewne, nawet znacznie mniej - jak DS było NEIPA prawie wzorowym, tak tutaj już mamy parę standardowych problemów tego stylu. Ale mimo wszystko to bardzo, bardzo dobre piwo z niesamowitym aromatem.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz