Céline Sciamma: "Portret kobiety w ogniu"

2019

Subtelny, nienachalny, spokojny, empatyczny dramat o niemożliwej miłości z feministyczną poświatą (bez krzty politycznej zaciętości): również o miłości lesbijskiej, bo chyba pewne jego aspekty są zarezerwowane dla specyfiki miłości dwóch kobiet, aczkolwiek w miarę łatwo poddający się szerszej uniwersalizacji. Niestety dla mnie to trochę taki film reprezentujący bolączkę ambitnych filmów drugiej dekady XXI wieku, subtelność i silnie zaakcentowane stanowisko socjologiczne pozostawiają za mało miejsca dla liryzmu. Więcej tu uników przed wadami niż zalet: film nie jest pretensjonalny, nie jest nachalny, nie poddaje się presji fabularyzacji, nie jest niemądry. Tylko jaki właściwie jest? Cóż, ma dość dobre aktorstwo i chemia aktorek bardzo pomogła w budowaniu napięcia między postaciami, przyjemne jest użycie światła w inspirowanych zapewne malarstwem Georgesa de la Tour nocnych scenach, ale to właściwie tyle, czyli jak dla mnie trochę mało. Widzę tu próby poetyzowania, ale nie widzę efektów, a w każdym razie widzę je zdecydowanie zbyt rzadko. A że fabularnie jest prawie żaden i w wymowie wprawdzie mądry, ale ani trochę nie oryginalny, to przyznam, że już się wręcz trochę nudziłem. Potrafię sobie jednak łatwo wyobrazić, że ktoś przyjmie go dużo cieplej ode mnie, więc nie odradzam.


5.5/10

Komentarze