3 Fonteinen: Zenne y Frontera
Degustacja pierwszej warki Zenne y Frontera to ważny dzień w życiu każdego miłośnika piwa - to znaczy każdego, który tego dnia doczeka. No to doczekałem. Wprawdzie już tego lambika próbowałem niecałe dwa lata temu, ale parę łyczków na panelu pomiędzy kilkoma takimi i kilkoma innymi piwami to jedno, a wieczór sam na sam z całą butelką to drugie. No i jakby nie patrzeć jest już dwa lata starsze. 4.73 na UT, 4.41 na RB i tym samym najlepszy lambik świata na obu portalach, i jedno z paru najlepszych piw w ogóle.
Ciemnozłote, mocno zmętnione. Symboliczna obwódka piany. Zapach potężnie intensywny, ale nie agresywny, raczej wysublimowany i elegancki; więcej "zwykłego" lambika niż się spodziewałem, przede wszystkim nuty stajni, siana, skóry i funku pod wszelkimi innymi postaciami, przełamane akcentami cytrynowymi i nawet pomarańczowymi, ale prawdziwym hitem są spore ilości drewna, które przechodzą płynnie w orzechy (chyba najbardziej laskowe, ale nie skreślałbym włoskich), suszone figi, tego typu historie. Skończona poezja. W smaku nie jest może aż tak nieziemsko skomplikowane, ale chyba jeszcze bardziej rozkoszne: trochę mniej jest tego ostatniego, drzewno-orzechowo-suszonego świata, który zapewne pochodzi z sherry, a więcej lambika jako takiego, ale za to po prostu genialnego lambika. Najbardziej mnie urzeka rozległość nut pochodzących od dzikich drożdży i bakterii, na tyle duża, że po prostu brakuje mi słów i wyobraźni, żeby je opisać. Stajnia, siano, skóra, cytryny, ziemistość, parę kropel octu winnego, czerwony pieprz, rozmaryn, suszone morele, no niby wszystko fajnie, ale złożoność tego piwa, trochę innego z każdym łykiem, jest na tyle duża, że domaga się wielu słów więcej i ułożonych w coś lepszego niż wyliczanka, tylko że ja ich po prostu nie mam. I nie wiem czy ktokolwiek ma, ten zapach jest po prostu wyjątkowy Jednocześnie jest dość mocno owocowe, soczyste, co sprawia, że pijalność też jest zawrotna. Bardzo poważnie kwaśne, gdyby było jeszcze trochę bardziej, to mogłoby już być za bardzo, a tak jest w punkt. Trochę cierpkie, symbolicznie słodkawe, ledwo zauważalna, ale obecna goryczka. Intensywność, złożoność, przyjemność: wszystkie trzy praktycznie na maksa.
Friendship ended with Fou' Foune. Co prawda spodziewałem się, że będzie to trochę inne piwo, że więcej pożyczy od sherry, ale i tak wystarczyło na najlepsze kwaśne piwo w moim życiu i jedno z maksymalnie pięciu najlepszych w ogóle. Niestety jest możliwe, że lepszego lambika już nigdy nie wypiję, choć jednak wierzę, że będzie inaczej.
9.5/10



Komentarze
Prześlij komentarz