The Bruery: Black Tuesday
Takich piw nie otwiera się codziennie - nie tylko dlatego, że byłaby to prosta droga do rozpicia się, ale przede wszystkim dlatego, że są bardzo drogie, rzadkie i wyjątkowe. Miałem już okazję pić niejedno piwo z kalifornijskiego The Bruery i niejedno z tych niejednych mnie zachwyciło, tymczasem Black Tuesday jest konsensusem uważane za chef d'oeuvre tego browaru. Przepotężny (20,3% alkoholu, co oznacza czwarte najmocniejsze piwo w moim życiu i najmocniejsze niewymrażane) stout imperialny z beczki po bourbonie, którego jakość obrosła już legendą.
Piwo-przeżycie. Dziwne: wymyka się ścisłym kategoriom stylistycznym, nawet powiedzenie, że jest gdzieś pomiędzy słodkim stoutem imperialnym a barleywine, to bardzo mało. Powiedziałbym, że jest figurą trójwymiarową, określoną w przestrzeni, w której szerokość to stout imperialny, długość to barleywine, a wysokość - bardzo mocne piwo z beczki po bourbonie na typową, unikalną dla The Bruery modłę. Tak czy owak jest absolutnie wybitne. I co najlepsze jestem prawie pewien, że nie jest w swoim szczycie - za parę lat, gdy trochę ochłonie, powinno być jeszcze lepsze.
9.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz