Arvo Pärt: "Fratres" na skrzypce i fortepian

1977 / wykonanie: Gidon Kremer, Keith Jarrett, 1984

Piękny, medytacyjny, modlitewny niemal, natchniony kawałek muzyki - i w tym wszystkim bardzo nienachalny. Po takich utworach jak ten łatwo przyznać, że Pärt był istotnie jednym z tych nielicznych, którzy zdołali powiedzieć jeszcze coś nowego w akademickiej muzyce tonalnej w drugiej połowie XX wieku. Zamiast od niej uciekać, uczynił z niej niemal temat swojego dzieła: spadanie na tonikę po kolejnych i kolejnych peregrynacjach melodycznych, to wydłużających się, to skracających, jest cyklicznym punktem kulminacyjnym tej kompozycji. Odświeżył tonalność i w pewnym sensie odświeżył minimalizm, który u niego nie jest właściwie minimalizmem, bo utwór jest tak naprawdę bardzo nieprzewidywalny w skali mikro, a "ascetycyzmem", tendencją do tworzenia muzyki oszczędnej niekoniecznie w złożoności, ale w gęstości i intensywności. Nie licząc poruszającego fragmentu, gdzie mocny skok dynamiczny na parę chwil wyrywa z medytacji w kierunku przeżywania, muzyka ta snuje się powoli jak obłoki na niebie. W konfiguracji skrzypce plus fortepian chyba z najlepszym efektem: z każdym dźwiękiem wyeksponowanym i interesującą, dwuosobową, delikatną i telepatyczną relacją.


8.0/10

Komentarze