Cantillon: Nath

Rhubarb Lambic / 5% / zabutelkowane 14.06.2018

Niesamowita sprawa, ale od trzech lat nie recenzowałem żadnego nowego piwa z Cantillon. Wiadomo, że to nie takie proste dostać piwo z Cantillon, jakiego się jeszcze nie piło, jeśli piło się już cały core i jeszcze trochę, ale to wciąż niezbyt miła statystyka. Na szczęście dorwałem Nath, lambika rabarbarowego z nazwą zadedykowaną Nathalie, żonie głównego piwowara Cantillon. Koncepcja inspirowana jest winem rabarbarowym, podobno bardzo popularnym w Belgii trunkiem. Ciekawe - rabarbar sam w sobie jest bardzo kwaśny, czy będzie to więc najkwaśniejszy lambik, jakiego piłem? Hm, bardziej mnie interesuje, czy będzie po prostu bardzo dobry.



Niepozorna złota barwa i doskonała jak na lambika piana. Zapach to czyste Cantillon, jak to zwykle w ich piwach: pachnie po prostu tym browarem, to znaczy drewnem, stajnią, skórą, cytryną; bardzo dziko, pewną przeciwwagę do tego stanowi mineralność. W smaku jest podobnie: dziko, kwaśno (ale bardzo krótko, tuż po przełknięciu kwas prawie znika), świeżo, owocowo. Wyczułem rabarbar, choć niekoniecznie by mi się to udało bez uprzedzenia - jest baardzo delikatny, aczkolwiek na tyle zmienia to piwo, że czuć, iż to nie gueuze. Obezwładnia mnie jego rześkość i lekkość: to intensywny lambik, ale też bardzo krótki, nie pozostawia długiej kwaśności, nie bucha brettami nie wiadomo jak mocno, zwłaszcza po przełknięciu. Mistrzowskie piwo.

Jeszcze jeden znakomity lambik z Cantillon, choć nie z tego niebiańskiego poziomu, na którym stoją choćby Iris i Fou' Foune. Wyrazisty, intensywny, ale rześki i świeży, zwłaszcza przy pierwszych łykach - z ogrzewaniem się szlachetnieje i esencjonalizuje.


8.5/10

Komentarze