Peter Tscherkassky: "Outer Space"

1999

Moment zachwytu i mnóstwo niedosytu. Ten niespełna dziesięciominutowy eksperyment filmowy - dzika acz liryczna dekonstrukcja materiału wizualnego za pomocą zniekształceń, rozmyć, wariackiego montażu, nakładania na siebie zdjęć, rozszczepiania ekranów i uabstrakcyjniania obrazu - zapowiada się na jedno z najlepszych tego typu dzieł, jakie powstały. Najpierw twórcy udaje się osiągnąć trudną sztukę stworzenia horroru bez wizualnej ani dźwiękowej makabry - bez pokazywania czegokolwiek strasznego, a jedynie poprzez niepokojący sposób pokazywania. Za chwilę raczy nas niesamowicie intensywnym wybuchem jakiegoś jawnego aktu grozy, tym razem wyrażonego jednocześnie przez intensywny, drapieżny, ekspresyjny montaż, jak i przez zachowanie bohaterki. Niestety ta subtelność i ta poetycka ekspresja zostają wkrótce spłycone przez epileptyczne migawki i ucieczkę w całkowitą abstrakcję, które męczą widza zbyt długo i rujnują hipnotyczny efekt uzyskany w pierwszych minutach. Pozostaję z poczuciem niewykorzystanego dużego potencjału, bo talent i kreatywność autora są spore i w tym momencie zachwytu chodziła mi po głowie myśl o konkurencji dla Sieci popołudnia, a może nawet dla The Hart of London. I tak dość imponujące.



6.5/10

Komentarze