Joshua Safdie & Ben Safdie: "Nieoszlifowane diamenty"
Intensywny, konsekwentny estetycznie obraz człowieka ogarniętego uzależnieniem od hazardu, niewyobrażalną chciwością i podręcznikowo niszczącego swoje życie. Największym atutem filmu jest mimo wszystko scenariusz, który dosadnie, ale nie skrajnie bezpośrednio i bez taniego moralizowania ukazuje szaleństwo współczesnej gorączki złota i wzbudzający odrazę, błyszczący, zdeprawowany świat kompletnie pogubionych ludzi z główną postacią na czele. Budowanie i trzymanie napięcia jest tu momentami mistrzowskie, gęstość scen i nerwowa kinematografia pozwalają stworzyć adekwatne do fabuły wrażenie bałaganu i jazdy bez trzymanki, a finał ma coś z majstersztyku i obdarzony jest wręcz osnową współczesnego vanitas. Sporo dobrej zabawy, jednak mimo wszystko wymowa filmu nie jest przesadnie głęboka, odkrywcza ani oryginalnie podana, estetycznie jest to raczej mierne kino, a główna postać wprawdzie wzbudza emocje, ale jest mało interesująca, raczej żenująca i to pożałowanie trzeba odczuwać przez ponad dwie godziny. Niezły film, ale nie przyłączam się do gromkich pochwał.
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz