Pinta: Hazy Disco Original
Zachwyciła mnie już puszka Hazy Disco Midwest, bardzo dobre wrażenie wywarła puszka Hazy Disco Pamplona, czas więc cofnąć się w czasie i spróbować oryginalnej wersji, uwarzonej bez żadnej kooperacji. Słód jęczmienny i pszeniczny + płatki owsiane, Citra, Mosaic i Columbus.
Jasnozłote, zmętnione, ale nie jakoś niewyobrażalnie, niezła piana. Bardzo przyjemny, czysto chmielowy, owocowy aromat z ukierunkowaniem na owoce tropikalne, dość słodkie: papaja, ananas, słodkawe grejpfruty, mango. Poza tym wchodzą też takie ciekawsze akcenty: mineralne, lekko naftowe, lekko żywiczne: w sumie naprawdę kompleksowy zapach jak na takie piwo. W smaku leciutko zwraca się w stronę szczypiorku, ale w stopniu zupełnie akceptowalnym; jest mocno soczyste, tu już zdecydowanie ukierunkowane na cytrusy, bez poważnej bazy słodowej. Z niską goryczką, niskim ciałem i poza tymi mineralnymi i naftowymi akcentami w zapachu dość standardową gamą chmielowych aromatów, jest to IPA odrobinkę za mało charakterna, taka wręcz ciut przypadkowa, jakkolwiek bardzo przyjemna.
No spory zawód po Midwest i Pamplonie - niekooperacyjne Hazy Disco to IPA dobra, ale zaskakująco zwykła. Być może moja puszka miała już najlepsze czasy za sobą, ale termin ważności wypada za pół roku, więc takiego usprawiedliwienia nie przyjmuję.
No spory zawód po Midwest i Pamplonie - niekooperacyjne Hazy Disco to IPA dobra, ale zaskakująco zwykła. Być może moja puszka miała już najlepsze czasy za sobą, ale termin ważności wypada za pół roku, więc takiego usprawiedliwienia nie przyjmuję.
6.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz