Pinta & Bakunin: Hazy Disco Saint Petersburg
Kolejna odsłona puszkowych kooperacji Pinty, tym razem w kooperacji z rosyjskim Bakuninem, tzn. z Browarem Bakunin, założonym w 2015 roku. DDH DIPA z płatkami owsianymi i słodem pszenicznym, chmielona Citrą, El Dorado, Enigmą i Vic Secret na angielskim szczepie drożdży WLP066 London Fog Ale. Ta puszka Pinty jest przez wielu uważana za najlepszą, często stawiana na równi z Pamploną, która swoją drogą mi nie podeszła aż tak. Jestem ciekaw efektu, zwłaszcza że po raz pierwszy recenzuję piwo mające związek z rosyjskim browarem. Piłem już kiedyś rosyjskie piwo, ale dawno temu, sprzed czasów bloga, bodaj w 2011 roku i był to zwykły koncernowy jasny lager. Aha, śliczna puszka.
Bardzo dobre piwo, ale no troszkę jednak granulatowe, ja się nie zachwycam. Dziwny nam się trochę zrobił rynek piwa, że aż tak hołduje się piwo z ewidentną, jawną i dającą po ryju wadą, jaką jest ordynarne pieczenie w przełyku od granulatu chmielowego. Ja rozumiem, że wrażenia aromatyczne są niesamowite, że gładkość, że lekkość, że intensywność, ale ciężko to dopić. Póki co tylko Hazy Disco Midwest mnie naprawdę zachwyciło.
7.5/10
Przyznam, że im więcej czytam recencji piw rzemieślniczych, tym bardziej korci wyjść poza świat belgijskich browarów klasztornych. Trochę czuję się zaszufladkowany. A przy okazji muszę przyznać, że bardzo ciekawa idea bloga - prezentacja różnych pasji. Podzielam wszystkie wyszczególnione tu zainteresowania - od knajp i zwiedzania, po filozofię. U mnie zainteresowania idą jeszcze w kierunku astronomii/kosmologii i numizmatyki.
OdpowiedzUsuńWarto wyjść, zwłaszcza że teraz jest na to świetny moment: polska scena rzemieślnicza zaczęła ostatnio doskakiwać do światowej czołówki, a przynajmniej parę browarów i w obrębie paru stylów piwa. Swoją drogą belgijskie browary klasztorne były jednym z największych i najwcześniejszych katalizatorów mojej miłości do piwa.
UsuńKosmos sam chętnie bym pozgłębiał, gdyby dało się bardziej rozciągnąć dobę.
Tak też uważam, że nie można stać z boku, skoro dzieje się rewolucja. Ale przyzwyczajenia mają potężną siłę. W każdym razie nabrałem ochoty. Podobnie, zaczynałem od piw klasztornych i póki co, przy nich zostałem. Są rewelacyjne, trafiły w esencję mojego piwnego gustu. Jeszcze raz, doceniam zaangażowanie w prowadzenie bloga o tak różnej tematyce. Trafiłem tu przypadkiem, szukając informacji o jakimś stylu piwa. A tu proszę, taka niespodzianka, Kosmos to temat głębia. I trzeba rozróżnić astronomię (zwłaszcza tą obserwacyjną) od zagadnień kosmologicznych, ocierających się o folizofię, religię, metafizykę, itd. I faktycznie, na te rozważania doba to za mało, ale tematyka ciekawa.
OdpowiedzUsuńJeśli pociąga Cię ciemna strona Belgii, to musisz dać szansę barleywine'om, stoutom, porterom i koźlakom. Jeśli jasna, to chyba warto udać się w kierunku APA & IPA. Co prawda wszystko to nie stoi jakoś bardzo blisko belgijskich klasztorniaków, które są bardzo specyficzne przez belgijskie drożdże, ale powinno być dobrym punktem wyjścia.
UsuńDzięki za dobre słowo. Zapraszam do zaglądania i komentowania. Kosmos mnie prawdę mówiąc fascynuje od wielu lat i mimo braku jakichś systematycznych dociekań też nieraz zdarza mi się napisać coś o nim, choć głównie w kontekście artystycznym. :)
Jeśli chodzi o Belgię, to triple i quadruple, bo dubbel nie bardzo mi spasował. Na podium są Westvleteren 12, Rochefort 10 i St Bernardus Abt 12 i tuż za za nim pierwszy i najlepszy moim zdaniem tripel - Westmalle. Nie wiem jednak, jak to się stało , że przeoczyłem niebieskiego Chimaya. I muszę powiedzieć, że poezja. Wskoczył na drugie, deklasując Rocheforta 10. Wspaniale Chimay ukrył alkohol, to jest po prostu mistrzostwo, przy takiej mocy. Westvleteren to jednak dla mnie bezdyskusyjnie najlepsze piwo (w żadnym razie nie sugerując się ratingiem ratebeer'a). Oceniając smaki nie ma kompromisów, bo to poważna rzecz :)
OdpowiedzUsuńBarleywine'ów, stoutów jeszcze nie testowałem, bo u mnie chyba ta jaśniejsza strona góruje (APA, IPA).
Można powiedzieć że to istny Zenit tego browaru.
OdpowiedzUsuń