Battistello Caracciolo: "Uwolnienie św. Piotra"
Battistello mógł być najciekawszym artystą spośród wszystkich bezpośrednich naśladowców Caravaggia. Pewnie między innymi dlatego, że nie naśladował go epigońsko i z religijną czcią, co to płótno udowadnia. Faktem jest, że jego główny atut bierze się z potężnego kontrastu światłocieniowego i jest sceną rozgrywającą się na tle niezmierzonego mroku, co jest esencjonalnie Caravaggiowskie, natomiast efekt emocjonalny jest inny niż u Caravaggia. Nie ma to płótno jego krwiożerczego, złowrogiego dramatyzmu, właściwie nie jest mroczne. Jest, owszem, trochę teatralne i również jak płótna Caravaggia przedstawia intensywny, podniosły moment, jest jednak duchowo czyste, niezmącone, tchnie wyważeniem, spokojem, mądrością. Jest dramatyczne, ale to dramatyzm z zupełnie innej kategorii.
Postacie anioła i świętego Piotra - którego postać jest trochę hipnotyzująca sama w sobie z tą wyeksponowaną, nadludzką łysiną, ekstatycznym przejęciem na twarzy, napiętym gestem i szatą wyróżniającą się kolorystycznie - eksplodują z niezmierzonego mroku, mistrzowsko powiększonego jeszcze sporym kawałem niemal czarnego płótna ciągnącym się nad ich głowami (niektóre reprodukcje tę przestrzeń ucinają, co jest moim zdaniem mocno szkodliwe dla tego dzieła). Śpiący strażnicy natomiast albo przebywają już w mroku, albo się weń osuwają. Scena ma w sobie jednocześnie sporo ruchu, odczuwa się akt ucieczki, a jednak postacie mają w sobie pewną posągowość, doniosłość. Kolorystyka jest stonowana, ale posługuje się dużymi, choć niewieloma mocniejszymi akcentami, jak biała jedwabna szata anioła czy czerwona część ubioru strażnika. Wszystko to rodzi wrażenie wprost mistycznej podniosłości i przyciąga, przyciąga. Choć, jednak, tęskno mi do geniuszu Caravaggia, bo tutaj geniuszu nie odnajduję.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz