Pinta: Oh, Honey...!

Braggot / Woodford Reserve Bourbon BA / 13,2% / 27,5 blg / do 21.02.2022

Spóźniłem się na szał na braggoty. Ten wyjątkowy styl piwa, będący w gruncie rzeczy połączeniem piwa i miodu pitnego, przeżywał swój rozkwit jakieś dwa lata temu, a obecnie nie słyszy się zbyt często o nowych braggotach na rynku. Ja swój pierwszy wypiję dopiero dziś, nie licząc jakiejś próbki na którymś festiwalu, której prawie nie pamiętam. Od razu jest to braggot leżakowany w beczce po bourbonie, więc w gruncie rzeczy połączone siły trzech zupełnie różnych od siebie światów alkoholowych. Również pod względem producenckim to połączenie sił, i to nawet pięciu: Pinty jako głównego twórcy, legendarnej amerykańskiej miodosytni Superstition jako kooperanta koncepcyjnego, nieokreślonej polskiej miodosytni z Pojezierza Mazurskiego jako producenta użytego miodu (wrzosowego), Browaru Łańcut jako wykonawcy technicznego i w końcu destylarni Woodford Reserve z Kentucky, która wydestylowała bourbon, po którym jest beczka. No dość wyjątkową butelkę mam przed sobą.


Ciemnozłota barwa, lekko mętne, z kiepską pianą. W zapachu bardzo przyjemny mariaż miodu i piwa, który nasuwa się od początku: udział miodu w aromacie jest spory, ale jednocześnie przechodzi gładko w sferę piwną i generalnie pachnie to jak taki oldskulowy, nieco utleniony barleywine z wyjątkowo mocno wyeksponowanymi akcentami miodowymi. Beczka po bourbonie, jeśli w ogóle obecna, to daleko w tle, ale mimo to jest bardzo ładnie. Charakter miodu jest bardzo, bardzo kwiatowy, wręcz taki przyjemnie duszny, gęsto-kwiatowy, słodki. Przytulny aromat. W smaku dalej bardzo miodowe, ale już czuć specyfikę braggota: jest dużo mniej słodkie niż każe się spodziewać aromat, występuje wręcz dysonans poznawczy. Aromaty każą się spodziewać trunku słodkiego, ulepkowatego wręcz, tymczasem rzeczywistość okazuje się mieć sporo goryczki od chmielu, która łamie słodycz. Beczka po bourbonie jest w zdecydowanej mniejszości, ale jest już mocniej wyczuwalna niż w zapachu: dostarcza destylatowego sznytu i odrobiny drzewnej cierpkości. Bardzo fajne, dość kompleksowe piwo, na swój sposób dużo lżejsze niż RISy czy barleywine'y, takie mimo ciężkości swojskie i pijalne.

Super sprawa, wielkie brawa dla Pinty po raz któryśdziesiąty. Piwo tak potężne siłą mocnego piwa i miodu pitnego, że nawet beczka po bourbonie zeszła na drugi plan, co zazwyczaj się właściwie nie dzieje. Mam nadzieję, że ustrzelę jeszcze trochę braggotów, podoba mi się ten styl.


8.0/10

Komentarze