John Coltrane: "Ballads"

1963

Ostatni konserwatywny solowy album Coltrane'a: właściwie ciężki do wytłumaczenia, bo nagrany w latach, gdy poszukiwania saksofonisty były już na zupełnie innym etapie niż etap bopowych ballad opartych na popularnych piosenkach amerykańskich z czasów II wojny światowej i jeszcze starszych, a w dodatku nie jest to żadna kooperacja, więc kwartet mógł grać co chciał. Być może był to zwyczajny skok na kasę, który miał zapewnić swobodę tworzenia takiej muzyki, jaka Trane'a wtedy pociągała. Jako że był geniuszem, to nawet taki domniemany skok na kasę w jego wykonaniu poskutkował płytą bardzo zacną. 

Właściwie słychać tu nawet, że nie było dla niego odwrotu - ballady są dalekie od stuprocentowej zachowawczości, nawet te najsilniej trzymające się cukierkowych nieraz tematów potrafią zdradzić chromatyczne ciągoty Coltrane'a i oryginalne podejście do harmonii. Sporo z nich spowija nieco mroku, a trzy razy (na osiem, więc całkiem sporo) przydarza się tu coś, czemu komercyjność ciężko zarzucić. You Don't Know What Love Is to nie dość że ballada czarna, nie romantyczna, a po prostu posępna, to jeszcze przez większość czasu z rozbitym rytmem i dekonstrukcyjną, ambitną, niemelodyjną solówką Coltrane'a. Too Young To Go Steady posiada bardzo wybujałą chromatykę na najwyższych tonach w grze Coltrane'a, a All or Nothing at All to właściwie z kolei muzyka, którą kwartet wtedy grywał, tylko w zwolnionym tempie i powstrzymana przed wejściem na wyższe obroty.

Jednocześnie to są po prostu bardzo dobre, klimatyczne ballady, w dodatku klimatyczne klimatem trudniejszym, melancholijnym, Coltrane'owskim. Moim zdaniem przez swoje awangardowe zapędy Coltrane nie osiągnął takiego mistrzostwa w tym gatunku co choćby Sonny Rollins, no i wybór repertuaru jednak czasem ten album ogranicza, ale cieszę się bardzo, że istnieje.


7.5/10

Komentarze