Mazurskie Miody: Dwójniak Warmiński

dwójniak / + sok z malin / 16%

Po małej przerwie wracam do zgłębiania świata miodów pitnych. Dziś przede mną nieznany mi dotąd producent: Mazurskie Miody, zakład pod Olsztynem, założony jako pasieka w latach 60., na rynku alkoholowym od roku 2007. Poza szeroką gamą miodów pitnych ma na koncie destylat z miodu, a nawet podobno pierwszą polską whisky (jest spór, może być dopiero drugą). Na pierwszy ogień dwójniak - mój ulubiony póki co typ miodu - z dodatkiem soku z malin.


Jasnobursztynowy, klarowny. Delikatny, subtelny aromat z dominującą nutą typowo kwiatowego miodu, chyba wrzosowego, choć nasuwającego na myśl też kwiaty bzu i inne, podkreśloną przez owocowość: maliny, porzeczki i przejrzałe brzoskwinie. Ładny, ale trochę nikły. O nikłości nie można już mówić w intensywnym, zalepiającym, rozlewającym się smaku. Rozpoczyna się on od zintensyfikowanego ataku słodkiej, takiej wręcz "przyjemnie mdłej" kwiatowości (a la zaciągnięcie się gęstym zapachem bzu w gorący dzień), natomiast wycisza się potem w rejony nieco inne, drzewne, lekko cierpkie, co bardzo fajnie równoważy się ze sporą słodyczą; nad wszystkim unosi się duch tej owocowości, tutaj "jaśniejszej" niż w zapachu, więcej tych przejrzałych brzoskwiń, może gruszek, a mniej malin, choć są i one wyraźnie wyczuwalne. Bardzo pijalny jak na taką moc.

Dość pyszniutki, klasowy, godny swojej ceny miód. Niestety do klasy Jarosa jest tutaj wyraźny kawałek, a i nie ma tutaj właściwie nic, czego by nie było w miodach Jarosa, więc raczej mimo wysokiej oceny nie powrócę.


8.0/10

Komentarze