Michael Pacher: "Ołtarz Ojców Kościoła"

tempera na desce / 1484 / Alte Pinakothek, Monachium

Połączenie gotyku, włoskiego renesansu i flamandzkiej drobiazgowości dało na tym ołtarzu intensywny i bardzo sycący oko efekt estetyczny. Ciekawy kontrast sprawia już zestawienie pierwszego z drugim. Sposób przedstawiania świętych jest tu renesansowy: są to postacie domyślnie trójwymiarowe w przynajmniej pozornie trójwymiarowych przestrzeniach. Jednocześnie jednak wieje gotykiem i jego wyrafinowaną sztucznością: ołtarzowa forma czy nienaturalne proporcje ciał postaci głównych i mniej głównych to tylko drobiazgi, a chodzi przede wszystkim o zamknięcie świętych w ciasno ograniczonych ramkach (nie tylko samą fizyczną nastawą, ale kolumnami z figurkami innych świętych i maswerkowymi nadbudowami) i prymitywną, niewiarygodną perspektywę tła, które wygląda płasko i malarsko, w przeciwieństwie do wyglądających bardziej już rzeźbiarsko świętych. Wynika z tego w sumie fascynująca sprawa, a mianowicie to, że ten ołtarz-obraz wygląda jak ołtarze-rzeźby, które wykonywał chociażby Pacher: jest trójwymiarowy, ale tylko troszeczkę, tylko na tyle, żeby zmieścili się w nim główni bohaterowie i ani trochę więcej. Rodzi to pobudzający balans na granicy statycznej sztuczności i żywotnej iluzji - święci nie są ani żywi, ani posągowi, najbliżej im do ruchomej szopki zaawansowanej generacji. Tyrolczyk był mistrzem dwóch dyscyplin sztuki, ale obie wykorzystywał nie tylko do tego samego, ale i z identycznym efektem (wiadomo, po jakiejś tam transpozycji materii, ale jednak).


A to jest pierwszy krok do gęstości, intensywności, ścisłego wypełnienia podłoża tego obrazu przez urojoną artystyczną materię. Dzieła dopełnia flamandzka z ducha szczegółowość i ornamentacja, które są właściwie wszędzie - wspomniane ramy (maswerkowa kamieniarka i rzeźby) skrzą się drobiazgiem i ozdobą, szaty ojców kościoła są albo bogato ozdobione, albo intensywnie pofałdowane; tuż za nimi rozciąga się czysto ornamentacyjny złoty pas na ścianie. Pacher nie poskąpił też koloru na czele z marmurową szarością, mocną czerwienią i soczystą zielenią. Obraz jest zapchany niemal do granic, a zarazem bardzo niejednorodny. Koniec końców może nie mieć zbyt ciekawej atmosfery albo silnej duchowości, ale dzięki powyższym wizualnie jest rozkoszny w dość bezpośredni sposób - nie trzeba rozumieć tego wszystkiego, co napisałem, żeby umilić sobie nim wzrok.


7.5/10

Komentarze