Maurice Denis: "Muzy"
Naczytałem się troszkę o mistycznym charakterze dojrzałej pracy Denisa i wpatrywałem się w "Muzy" z pewnym zdziwieniem, nie odnajdując w nich właściwie żadnej treści emocjonalnej. Zdziwienie pogłębiał fakt, że w tym, co przeczytałem, nie padło żadne zdanie łączące sztukę Francuza z secesją, podczas gdy dla mnie secesyjność tego obrazu jest równie łagodna, co oczywista. Miałem już zostawić w spokoju autora i pisać o moich wyłącznych odczuciach bez nawiązywania do niego, ale w końcu trafiłem na tekst, w którym przytacza jego dwa lata młodszą od tego obrazu wypowiedź, w której mówi - w skrócie - że temat jest niczym, a dekoracja wszystkim. W związku z tym mogę napisać o obrazie to samo, co bym i tak napisał, tylko bez ryzyka, że bredzę.
No więc właśnie dekoracja - bardziej makro nawet niż mikro, upleciona z ogólnego stosunku, kształtu i barwy poszczególnych dużych obiektów na przedstawionej scenie, a nie tylko z kwiatowych motywów i zdobionych strojów - jest tu właściwym tematem, który pożera temat pozorny, posługuje się nim. Szeregiem sztuczności czyni antyczną scenkę zupełnie niewiarygodną i przenosi do czasów i miejsca współczesnych autorowi, przypominając raczej paryski bankiet w pół-naturalnej, pół-artystycznej (tzn. pół-sztucznej) przestrzeni. Wrażenie sztuczności bierze się najbardziej z wyraźnie zaakcentowanej płaskości - głębia perspektywiczna tu jest, owszem, i to spora, ale tylko w diegezie. W przypadku większości europejskich obrazów od renesansu po XIX wiek odbiorca dostaje przyjemnie wprowadzający w błąd komunikat, że ma do czynienia z rzeczywistością o pewnej głębi przestrzennej; tutaj zaś - że ma do czynienia z płaską powierzchnią, która udaje głębię. Jest antyiluzjonistycznie. Dalej - sztucznie proste pnie drzew i sztucznie esowato roztańczone ich korony. W końcu Gauginowska kolorystyka bez niuansów świetlnych, z ostrymi kontrastami i wyrazistymi barwami. Trochę mi zajęło odkrycie, że podłoże nie jest wzorzystym dywanem, a jakimś tam podłożem, na które liście kasztanowców rzucają cień.
Tak oto nie odchodząc na krok od figuratywności, nie uszczuplając roli rysunku, udało się Denisowi stworzyć obraz secesyjnie sztuczny.
Zastanawiam się jeszcze, czy z "Wiosną" Botticellego łączy ten obraz zamysł, czy przypadek, w każdym razie prześwitujący gąszcz drzew, przestrzeń jednocześnie otwarta i zamknięta, antyczny temat, sztuczna głębia oraz grupa młodych kobiet nasuwają mi skojarzenia bardzo silne. Zmieniła się pora roku, zmienił się układ obrazu z horyzontalnego na wertykalny i zmienił się oczywiście styl, ale zbieżności jest sporo. Jeszcze jedną, wyżej niewspomnianą, jest... dekoracyjność. I tak oto Denis wtłoczył mi do głowy myśl, że Botticelli mógł być pierwszym secesjonistą jak Bosch pierwszym surrealistą.
A zatem obraz jest naprawdę interesujący, ale poza tym jest też zwyczajnie bardzo ładny - trochę finezyjne, jednocześnie trochę łagodne i wysublimowane ornamentacje po prostu robią estetyczną robotę. Nie mniej niż rozkosznie jesienna, ciepła, przytulna kolorystyka. I tu chyba mimo wszystko jakąś treść odnajduję, bo tak muszę skonstatować, skoro zapamiętam to dzieło jako jeden z najbardziej jesiennych obrazów w historii.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz