Winslow Homer: "Northeaster"

olej na płótnie / 1895 / Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork

Winslow Homer na późnym etapie kariery był zafascynowany oceanem i trzaskał raz za razem kolejne oceaniczne płótna, często przedstawiające żywioł w wymiarze groźnym i niszczycielskim. Nie jestem wielkim miłośnikiem tego malarza, kiedy maluje pełnoprawne "sceny", to jest gdy ocean jest u niego tłem dla postaci ludzkich, łodzi. Dużo bardziej odpowiada mi, kiedy zostaje sam na sam z naturą, a ze wszystkich czysto naturalnych płócien Homera to najbardziej przypadło mi do gustu.


Jest to obraz bardzo prosty, przedstawia po prostu wzburzone fale rozbijające się o skały, ale jako taki oddany mistrzowsko. Podoba mi się kompozycja, w której założeniu jesteśmy bardzo blisko fal, nie mamy zbyt dobrej panoramy całego oceanu, horyzont niknie w mgle i stajemy oko w oko z potężnymi bałwanami, przez co potęga żywiołu wydaje się jeszcze większa niż normalnie. Najważniejsza jest jednak maestria kolorystyczna, z jaką Homer oddał fakturę i ruch fali. Doskonale panując nad światłem i chromatyką, posługując się swobodnym pędzlem i dziesiątkami refleksów, stworzył namacalną i poruszającą się wodę, która wzbudza szacunek i wrażenie autentyczności. Szare tło, znak szalejącego sztormu, przydaje obrazowi mrocznej atmosfery. Wiele w historii powstało pięknych marin, ale mało która z równym kunsztem hołduje żywiołowi samemu w sobie.


7.5/10

Komentarze