Siergiej Prokofjew: I kwartet smyczkowy

1931 / wykonanie: Emerson String Quartet, 1991

Prokofiew jest dla mnie jednym z najbardziej niewidocznych spośród słynnych kompozytorów - nie dlatego, żebym jego muzyki nie lubił, raczej dlatego, że relatywnie słabo ją rozumiem. Jego pierwszy kwartet smyczkowy jest z kolei jedną z najbardziej niewidocznych jego kompozycji - w opowieści o tym twórcy wymienia ją się na szarym końcu albo nie wymienia wcale. Paradoksalnie ja w niej odnalazłem jedno z najbardziej przemawiających do mnie obliczy Prokofiewa.

Podoba mi się ekscentryczny polistylizm tego utworu. Ma sporo z klasycyzmu, co słychać w sposobie komponowania, w kunsztowności, elegancji i dopracowaniu jego konstrukcji, ze szczególnym uwzględnieniem wspaniałej, rozpasanej, ale jednocześnie wyważonej i przemyślanej faktury. Ma jednak też sporo z romantyzmu, jest bowiem dość intensywny emocjonalnie, pełen sentymentu, dramatyzmu, atmosfery i drapieżnej ekspresji. W końcu są tu też przebłyski XX-wiecznej awangardy, szczególnie w obrębie bardzo urozmaiconego frazowania i w obrębie ekscentrycznej rytmiki, czasem również w harmonii. Wszystkie te trzy światy się tutaj wzajemnie wspierają, nie gryzą ze sobą - kwartet jest na przykład bardzo intensywny emocjonalnie, poruszający, ale zawsze w tym wszystkim elegancki, niezahaczający o najmniejszą przesadę, ckliwość czy płytkość. Poza naprawdę olśniewającą, gęstą fakturą, brzmieniem wydobywanym z instrumentów warto wspomnieć o paru fantastycznych tematach i motywach oraz rewelacyjnym ich przetwarzaniu, słowem znakomitym zarządzaniu horyzontalną strukturą utworu, którą czytać można jak opowiadanie. Jest w tym coś Schoenbergowskiego.

Ale bardziej niż kwartety Schoenberga mam skojarzenie z kwartetem Ravela - to połączenie ślicznego romantyzmu z klasycystycznym kunsztem formalnym, a i atmosfera bywa podobna. Tylko u Prokofiewa jest, żeby tak to ująć, bardziej ekspresjonistycznie niż impresjonistycznie. Świetny, przegapiany kawałek muzyki.


8.5/10

Komentarze