Toshio Matsumoto: "Żałobna parada róż"

1969

Jestem wybitnie liberalnym i tolerancyjnym człowiekiem, lecz niewiele mogę poradzić na to, że transwestytyzm i narkotyki to motywy, które po pierwsze dość mocno odrzucają mnie estetycznie, a po drugie śmiertelnie nudzą. Ciężko się więc dziwić, że film, który jest more or less chaotycznym, dadaistycznym, żeby nie powiedzieć trochę nieskładnym kolażem scenek mocno osadzonych wokół tych motywów ze szczególnym uwzględnieniem pierwszego, to nie tylko nie jest mój film, ale wręcz nieco bolesne dla mnie niecałe dwie godziny. Ach, jest też bardzo artsy, więc teoretycznie mógłby mnie chociaż formalnie zainteresować, ale po pierwsze przy tak mizernej treści to chyba niemożliwe, a po drugie właśnie bardziej artsy niż artistic. Są fragmenty, które faktycznie mają fajną dzikość i szaleństwo dzięki estetyce diegezy jak i montażowi czy kadrom, ale tylko fragmenty. Inspiracja dla Kubricka, faktycznie widoczna, to niestety największa zaleta tego filmu.



3.5/10

Komentarze