Francis Picabia: "Udnie"
Abstrakcje Francisa Picabii są jednymi z bardziej do mnie trafiających. Na pierwszy rzut oka widać jakąś więź między nimi a późniejszym abstrakcyjnym ekspresjonizmem, ale na drugi rzut oka okazują się już czymś przeciwstawnym - wręcz uspokajające, oniryczne, bardzo pozytywne. I jak duża część abstrakcji, które mi się podobają, podejmują percepcyjną grę w pobliżu granicy z figuratywnością. Tutaj abstrakcjonizm jest niepodważalny, ewidentny, choć bynajmniej nie totalny. Łatwo odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z dziełem kubistycznym, które na tyle mocno posunęło się w dekompozycji rzeczywistości, że od rzeczywistości się oderwało - bardziej niż z czystą abstrakcją od podstaw. Ale są tutaj tej rzeczywistości echa: Picabia używa tu wręcz ewidentnego światłocienia, nielogicznego i przypadkowego, ale ewidentnego, co ewokuje wrażenie światła; narysowane zaś formy, a przynajmniej niektóre z nich, mają w sobie coś przedmiotowego. Nie reprezentują konkretnych przedmiotów, ale nie jest to też czysta geometria w stylu Kandinskiego.
Ostatecznie obraz wydaje się być trójwymiarowy i posiadać własną, nieprzenikalną przez ludzką percepcję figuratywność. Abstrakcja, pod którą czuje się rzeczywistość. Jako taki może też być ostatecznością czy wręcz ideałem dadaizmu, z którym to nurtem Picabia był mocno związany; ideałem niemożliwym do uzyskania za pomocą przedmiotów, możliwym na płótnie - można go zinterpretować jako przypadkowość przedmiotów tak dogłębną, że oderwaną od rzeczywistości, zlaną w abstrakcję. Dodatkowo świetny jest skromny, subtelny i przyjemny dobór barw, a wznoszenie się barwnego słupa form w opozycji do szarego tła od dolnego do górnego rogu płótna nadaje dziełu pozytywnej energii. Jak tak dalej pójdzie, będę musiał głośno odszczekiwać zdanie, że nie przepadam za mocno abstrakcyjnym malarstwem.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz