Longos: "Dafnis i Chloe"
Lektura starożytnej prozy zazwyczaj jest osobliwym przeżyciem, nie inaczej jest i w przypadku "najpiękniejszego z greckich romansów", dziś znanego chyba trochę bardziej za pośrednictwem baletu Ravela. Jest to doświadczenie kojarzące mi się z słuchaniem średniowiecznej muzyki monofonicznej lub ewentualnie pierwszych polifonii. To beletrystyka tak prosta, przejrzysta, czysta i bezpośrednia, że współczesnemu człowiekowi paradoksalnie wydaje się niezwykła i wręcz przedziwna. Autor, o którym nie wiemy prawie nic, za pomocą prostych zdarzeń, prostolinijnych opisów i czułości słownej dla wszystkiego, o czym mówi, tworzy jedyny w swoim rodzaju świat wiejskiej sielanki dawnego świata, kiedy życie było mniej wygodne, ale też dużo mniej skomplikowane, a ludzie bardziej naturalni w słowach i czynach, choć zarazem, w pewnych aspektach - identyczni jak ludzie dzisiejsi. Na tle tej sielanki rozpościera niewinną i słodką, a jednocześnie pozbawioną pruderii, wizję młodzieńczej miłości - równie płytkiej, co do niczego niepotrzebującej szkodliwej głębi. Z sensownych czasów, gdy erotyka nie była jeszcze antytezą niewinności. Dafnis i Chloe to lektura na nie więcej niż dwie godziny i warto je na nią poświęcić, dla samej niezwykłości doświadczenia.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz