Sánchez Romate: Cardenal Mendoza Carta Real

Brandy de Jerez / 40%

Trochę mi zajęło dojście do starcia z drugą lub trzecią najpopularniejszą brandy świata (po koniaku i ewentualnie armaniaku), czyli andaluzyjską brandy de Jerez. Czekała długo, ale za to od razu uderzam grubo, bo nie tylko w brandy najwyższej jakości - solera gran reserva, czyli leżakowaną w beczkach po sherry przez co najmniej dwanaście lat - ale też w butelkę, która nawet jak na tę kategorię jest wyjątkowa. Bodega Sánchez Romate w 1981 roku postanowiła z okazji swojego dwustulecia zacząć tworzyć wyjątkową brandy, która miała uczcić nowe milenium i przy okazji setną rocznicę kolacji w pałacu królewskim Madrycie, na której podawane były brandy i wina z tej właśnie bodegi z samego Jerez de la Frontera. Przeciętny wiek destylatów tej brandy, leżakowanej w beczkach po Sherry Oloroso, to 25 lat. Do wspomnianej kolacji odnosi się część nazwy "Carta Real" - "Cardenal Mendoza" to z kolei hołd dla kardynała Pedro Gonzáleza de Mendozy, postać żyjącą w XV wieku.



Wspaniała, brunatna barwa, czasem przechodząca w ciemną czerwień. Wgniatający w fotel, maksymalnie intensywny aromat wszystkiego co najlepsze: jest tu mnóstwo opalanego drewna, suszonych owoców (daktyle, figi, rodzynki, morele), melasy i karmelu, również akcentów nie-suszono-owocowych (dojrzałe czerwone jabłka, kandyzowane ananasy), w końcu przyprawy: czarny pieprz, cynamon, kardamon, może nawet szczypta gałki muszkatołowej. Kosmos absolutny, zapach totalny, maksymalnie złożony, maksymalnie intensywny i maksymalnie przyjemny. W smaku trochę zaskoczenie, bo spodziewałem się bomby słodyczy, a wcale nie wybucha: jest to taki trunek półsłodki, zrównoważony; wspominając zapach, tutaj nasilają się akcenty drzewne, przyprawowe i melasowo-karmelowe (dochodzi do nich subtelny akcent kakaowy), spada wyraźnie udział owoców, zarówno suszonych, jak i świeżych/kandyzowanych. Jest trochę słodko, trochę też cierpko, intensywnie, złożenie, choć zapach mi się troszkę bardziej podobał. Ale wspaniale rozwija się z każdym łykiem.

Dzień, w którym zakochałem się w brandy. Pierwsza konfrontacja z brandy de Jerez skończyła się poznaniem jednego z dosłownie kilku najpiękniejszych trunków, jakie piłem, mimo że tak odmiennego od whiskey, która okupowała do tej pory wszystkie 10 miejsc w moim top 10 destylatów. Godny trunek, by uczcić Wielkanoc.


9.0/10

Komentarze