Dino Risi: "Fanfaron"

1962

Dziwne kino. Słabe jako fabuła, cienkie jako komedia (całkiem fajne jako taki kordialny, pogodny film drogi, ale humor jako taki jest naprawdę średni), prawie żadne jako sztuka - są dwie czy trzy sceny wyposażone w jakiś polot artystyczny, ale i to ledwo. Pozornie stara włoska komedia o niczym, która nawet nie raczy porządnie ubawić. A jednak nie znam chyba filmu, który lepiej oddawałby katusze zablokowanego introwertyzmu oraz wydmuszkę wszechwładnego ekstrawertyzmu i magiczną barierę między tymi dwoma typami osobowości, która czasem potrafi przybrać istotę magnetyczną. Nie poczułem się prawdziwie rozbawiony być może ani razu, ale za to kilka razy zdarzyło mi się wzruszyć i posmutnieć - zupełnie nie spodziewałem się tego po commedii all'italiana. Spora w tym zasługa reżysera-scenarzysty, spora też duetu Gassman-Trintignant, z którego zwłaszcza ten drugi aktor jest po prostu bezbłędny w portretowaniu nieśmiałego introwertyka-intelektualisty. Dodajmy do tego ładne i klimatyczne lokacje, oddające atmosferę dawnych Włoch, i wychodzi coś niezłego, choć jednak jest to kino niezbyt w moim typie.


6.0/10

Komentarze