Wolfgang Amadeus Mozart: "Msza koronacyjna"

1779 / K. 317 / wykonanie: Emma Kirkby, Catherine Robbin, John Mark Ainsley, Michael George; Winchester Cathedral Choir & Quiristers; Academy of Ancient Music; Christopher Hogwood, 1993

To msza bez startu do dojrzalszych dzieł sakralnych Mozarta, ale kawałek muzyki bardzo wartościowy, a w wymiarze użytkowym wręcz wybitny. Austriak połączył tutaj trzy różne pożądane cechy utworu mszalnego, z których łatwo zestawić ze sobą dwa, ale wszystkie trzy już niełatwo: "Msza koronacyjna" jest jednocześnie prostolinijna, złożona emocjonalnie i pełna podniosłej glorii.

Prostolinijność muzyki, dzięki której żaden wierny nie będzie miał problemu z odczuciem dzieła, zagwarantowała uporządkowana, przejrzysta, homofoniczna faktura. Nawet gdy Mozart prowadzi kilka głosów jednocześnie, to są one wobec siebie komplementarne, nie kontrapunktują się, a jedynie akompaniują. Jednocześnie nie usunęło to głębi emocjonalnej, którą kompozytor zapewnił za pomocą dość bogatej jak na XVIII-wieczny Salzburg chromatyki i w pewnych fragmentach intensywnie i w sposób inteligentnie zaplanowany zmieniającej się harmonii (zwłaszcza w rewelacyjnym Credo, sakralnej kolejce górskiej pełnej ekscytujących crescendi i diminuendi). Linia przewodnia to chwała i radość, ale pojawia się też sporo dramatyzmu i zadumy o różnych odcieniach. W końcu masywne, orkiestrowe brzmienie oparte zwłaszcza na wyjątkowo rozbudowanej sekcji instrumentów dętych, wspieranych jeszcze gdzieniegdzie przez organy, wprowadza efekt podniosły, pełen splendoru i majestatu (znów trzeba przytoczyć intensywne, szybkie Credo, ale otwierające utwór powoli kroczące Kyrie jest w tym aspekcie być może jeszcze bardziej wzorowe).

Sprawia to, że jednocześnie w warunkach niesakralnych tej mszy świetnie się słucha, ale w pewnym momencie prostota i bezpośredniość daje się we znaki i staje się oczywiste, że do pewnego poziomu ta msza nie doskoczy i doskoczyć nie mogła.


7.5/10

Komentarze