Meredith Monk: "Turtle Dreams"

1983

Parę lat temu zupełnie przegapiłem ten album - być może dlatego, że odpadł tu jeden z dwóch największych walorów "Dolmen Music", czyli spektakularne wokalne improwizacje Meredith Monk, na które się nastawiłem. Czemu jednak nie zauważyłem, że ten drugi jest dalej obecny w natężeniu co najmniej równie wysokim? Na "Turtle Dreams" artystka mocno ograniczyła swobodę wokalną (swoją i współwykonawców), wszystko jest mocniej zarządzone i nie tylko minimalistyczne, ale też ascetyczne (poza krótkimi fragmentami). Metoda jest prosta - powtarzalne instrumentalne motywy przez cały utwór, kierunek emocjonalny, a na ich tle stosunkowo rygorystycznie wyznaczone wokalne eksperymenty, opowieść. Efekt to uzależniająca, impresjonistyczna, przeładowana smutnymi emocjami i nadwrażliwością nokturnalna atmosfera zaserwowana w interesującej mimo minimalizmu i ascezy formie.

Tytułowa i najdłuższa kompozycja jest oczywiście rdzeniem albumu. To powolna, bardzo melancholijna, żeby nie powiedzieć po prostu smutna medytacja, smacznie wiążąca powtarzalne, minimalistyczne, mantryczne organowe tło, które od początku jednoznaczną harmonią wyznacza atmosferę dzieła, z fakturalnymi, brzmieniowymi i melodycznymi improwizacjami w warstwie wokalnej. Bardzo rzadko przybierają intensywność magmatyczną - częściej rządzi nimi asceza, Monk nie przesadza z nakładaniem zbyt wielu głosów na siebie, a poszczególne schematy wokalne nie są wyjątkowo finezyjne, natomiast tymi dość prostymi środkami udaje się uzyskać znakomity efekt. Walcowy rytm jeszcze mocniej podkreśla modlitewny, mantryczny charakter emocjonalny utworu.

Formalnie mniej interesujące "View 2" ma jeszcze potężniejszą siłę emocjonalnego wyrazu. Dość prostymi narzędziami Monk stworzyła tu przeszywająco smutny pejzaż, który dla mnie przedstawia osobę pogrążoną w smutku po utracie czegoś lub kogoś (reprezentowaną przez prosty, ale jakże dosadny zapętlany motyw fortepianowy), otoczoną przez duchy dawnych niewinnych czasów, zwłaszcza dzieciństwa (reprezentowane przez pojawiające się naokoło pogodne dźwięki, zawsze jednak przegrywające z przewodnim motywem). Rewelacja.

Po tych petardach wchodzą trzy bagatelki, które trochę rozmieniają atmosferę albumu na drobne, ale nie zacierają za mocno świetnego wrażenia. 


8.0/10

Komentarze