Wojnów: Pizzeria Stacholino

Kilka miesięcy po jakże satysfakcjonującym odkryciu Włoskiej Pizzy na Widawie, na mojej drodze znów stanęła pizzeria pretendująca do miana "prawdziwie włoskiej", położona na kompletnych rubieżach Wrocławia. Wiedząc już, że we Wrocławiu naprawdę sporo się przez parę ledwie lat pozmieniało i świetną pizzę można dostać w miejscu kompletnie oderwanym od intensywnego życia miejskiego, podszedłem do sprawy z dużym entuzjazmem.

Pizzeria Stacholino leży właściwie na granicy Wojnowa i Strachocina, choć chyba zalicza się jeszcze do tego pierwszego. Dla jego mieszkańców jest wybawieniem od całkowitej gastronomicznej pustki i widać to po frekwencji - goście wręcz przewijają się przez lokal (trochę dla pizzy, ale bardzo trochę dla lodów), miejsce ciężko znaleźć, musiałem swoje odstać (tak, jesteśmy kilkaset metrów od granicy miasta). Fakt, że nie jest to duże miejsce - proste, acz przyjemne wnętrze, ocieplone dużą ilością drewna, pomieści ledwie jakichś dwudziestu gości. Sporą część jego powierzchni zajmuje "otwarte zaplecze" z dużą ilością miejsca dla obsługi, eksponujące piece do pizzy i regały z włoskimi produktami. Schludnie, otwarcie, przytulnie.


Lokal specjalizuje się w pizzy, serwuje też lody i ciasta, ale chyba ich nie robi. Menu pizzy jest za to bardzo bogate i ciągle urozmaicane czasowymi specjałami. Pojawia się wśród składników wiele typowo włoskich produktów jak pancetta czy 'nduja, pojawiają się pomysły równie śmiałe co pełne dobrego smaku, jak pizza z kremem z dyni. Ciężko wybrać.


Na moim stole ląduje coś stosunkowo klasycznego: Calabria, pizza z lekko pikantnym salami, karczochami, szynką i oliwkami. Jest dobrze, choć szybko stwierdzam, że nie ma szans na wybitność. Pizza wykłada się na cieście - absolutnie nie jest złe, zwłaszcza jak na piec elektryczny, no ale nie ma startu do ciasta z pieca na drewno, a i z elektryki da się wycisnąć trochę więcej. Suche, nieciekawe, tło dla reszty i nic więcej. Szkoda, bo reszta jest na wysokim poziomie - zwłaszcza sos pomidorowy mnie zdobył, ale dodatki i mozzarella też nie pozostawiają bardzo wiele do życzenia (choć troszkę tak). Baza serowo-pomidorowa rozpływa się w ustach. Jest oregano, lepiej jakby zniknęło, ale nie robi dużej różnicy. 7.0/10


Jestem generalnie nieziemsko rozwydrzony, jeszcze jakieś cztery lata temu skakałbym z radości, gdybym znalazł taką pizzerię we Wrocławiu. Dzisiaj jest to miejsce, z którego wciąż bardzo bym się cieszył, gdyby otworzyło się tuż pod moim domem, ale jeśli otwiera się gdzieś indziej (nie mówiąc nawet, że na Wojnowie), to muszę wzruszyć ramionami, bo mam tańsze, bliższe i lepsze alternatywy (jednocześnie). Kilka, kilkanaście, może kilkadziesiąt. Piękne czasy!


7.0/10

Komentarze

Prześlij komentarz