Borek: Enjoy Restaurant

Ciężko z pełną pewnością wydawać takie sądy w tak dużym ośrodku jak Wrocław, więc ograniczę się do stwierdzenia, że restauracja hotelu Platinum Palace może być najbardziej spektakularnie ulokowaną restauracją w całym mieście. Nie dość że mieści się w luksusowej willi Schoellerów z 1906 roku, której wnętrza zachowały pełnię niemieckiego splendoru, to jeszcze wychodzi na wspaniały Park Południowy. Łatwo się domyślić, że miejsce to musiało dostać stosowną oprawę kulinarną i króluje w nim fine dining.


Wnętrze restauracji zasługuje na osobne parę zdań. Jak wspomniałem, w willi Schoellerów przez ponad 100 lat nie zmieniło się wiele i możemy zjeść posiłek w dwóch spektakularnych salach. W ciemniejszej przykuwa uwagę sufit, w białej: kryształowy żyrandol, marmury i cztery wielkoformatowe rzeźby przedstawiające antyczne boginie. 


Mimo takiego potencjału brakuje trochę klimatu: nie powiem na zawołanie, co mogłoby go wprowadzić, ale na pewno muzyka byłaby dobrym pomysłem. Nie chodzi nawet o to, że jest sztywno (nie da się tego w jakimś stopniu uniknąć), ale po prostu trochę bezbarwnie mimo takich walorów estetycznych. Nie pomaga trochę powolna, a może raczej osamotniona obsługa (15-20 minut oczekiwania na wodę z cytryną to granda).


Restauracja pokazuje bardzo ludzkie oblicze luksusu: w menu poza sztandarowymi propozycjami fine dining znajdziemy sekcję "simple" z bardziej klasycznymi pozycjami za bardziej klasyczne pieniądze. Sekcja "fine" zresztą oferuje dania dużo mniej ekstrawaganckie i wymiernie tańsze, niż to się często w takich miejscach zdarza.


Na początek dzik sous-vide z musem z białej fasoli, sosem z wędzonej papryki i popiołem z trawy żubrowej. Powaliła mnie zaskoczeniem wielkość przystawki, naprawdę słuszna jak na fine dining. Dzik przyrządzony jest w zasadzie rewelacyjnie - kruchy i soczysty jednocześnie, pełen swojego wyrazistego smaku - a przyczepić mógłbym się jedynie do nadto symbolicznej ilości wyśmienitego sosu z wędzonej papryki, świetnie przełamującego łagodny smak fasoli. 8.5/10


Danie główne - filet z gęsi z ziemniakami gratin, musem z czerwonej kapusty z wiśniami, puree z marchwi i sosem z trawy żubrowej - przypomniało mi, że nie jestem wielkim miłośnikiem gęsiny, choć ta była zrobiona bardzo dobrze, a sparowanie z kwaskowym musem z jednej, a słodkim z drugiej strony dało połączenie wysokiej klasy. Jestem natomiast ogromnym miłośnikiem ziemniaków gratin i te trochę mnie zawiodły. 8.0/10


Efekt bombastyczny przyszedł dopiero wraz z deserem - bliski prawdziwej perfekcji crème caramel z lodami i chałwą. Nie tylko sam krem jest olimpijskiej klasy - intensywnie waniliowy i karmelowy, rozpływający się w ustach, delikatny lecz wyrazisty - ale też sparowany bezbłędnie. 9.5/10


Trzeba jeszcze dodać, że estetyka podania wszystkich potraw nawet jak na fine dining jest gwiezdna. 

Enjoy to świetna restauracja, bez dwóch zdań. Czy dorównuje swojej lokalizacji? Na pewno można by popracować nad aspektami pozakulinarnymi. Co do kulinarnych - poza deserem nic mnie nie zrównało z ziemią, ale jestem prawie pewien, że gdybym lepiej wybrał danie główne, to mogłoby się to zdarzyć i moja ocena byłaby teraz wyższa. Nie omieszkam tego zweryfikować.


8.5/10

Komentarze