Domenico Morelli: "Ikonoklaści"

olej na płótnie / 1855 / Museo di Capodimonte, Neapol

Jeśli chcemy dowiedzieć się czegokolwiek o Domenico Morellim, prawie na pewno dowiemy się, że był artystą przełamującym akademizm w formie i treści, choć z niego się narodził i do końca w akademickich kręgach obracał. Dla tego tak często podkreślanego aspektu jego postaci to obraz bardzo reprezentatywny i może dlatego jeden z ciekawszych z całego jego dorobku.

Kompozycja, w szczególności pozy, są zawieszone pomiędzy akademickim idealizmem a romantyczną ekspresją. Nie są w pełni swobodne, dysponują istotną dawką wystudiowania i patosu, jednak ciążą już w kierunku "ludzkim", są pełne emocji. Życie, uczucia są tu obecne jednocześnie z idealizującym (czy też antyidealizującym) patosem doniosłego wydarzenia historycznego. Mocno romantyczna, a dokładnie zbuntowana, jest treść dzieła. Chcąc uderzyć w instytucje ucisku, z jakimi spotykał się w Neapolu, Morelli, jak często miał w zwyczaju, sięgnął po temat historyczny, przedstawiając oprawców mnicha Łazarza, wbrew cesarskiemu edyktowi malującemu święte ikony. Ten stosunkowo egzotyczny w XIX wieku temat łatwo przedzierzga się w uniwersalną opowieść o ucisku i bezczelności władzy oraz jednostkach wiernym ideałom bez względu na konsekwencje. 

Artysta skontrastował z postaciami oprawców niewzruszoną, pełną godności, wyższości nad przemocą, skupienia i opanowania twarz mnicha, klęczącego w skromnej i dumnej jednocześnie pozie. Żołdacy po lewej stronie obrazu, za chwilę mający odrąbać dłoń mnicha, mają oblicza proste, małpie wręcz, bezmyślne. Po prawej szydercza, zacietrzewiona twarz i podniecona poza fanatycznego urzędnika z brodą jest wsparciem dla głównego antagonisty - mężczyzny z włócznią, uosobienie brutalności władzy, inteligentnego, z satysfakcją i pełną świadomością swoich czynów wypełniającego prawo ucisku, pełnego pogardy dla bezskutecznego oporu, we władczej i brutalnej pozie. W gruncie rzeczy ta scena jest przede wszystkim starciem mnicha z tą postacią. Tajemnicza jest postać kobieca, należąca do grupy oprawców, ale zdystansowana, odwracająca wzrok od aktu przemocy.


Twarze i postury to jedno, ale Morelli nieźle zagrał też mniej oczywistymi akcentami, między innymi kolorystyką szat - świętą czernią mnisiego habitu skontrastowaną z krzykliwymi, pysznymi kolorami szat oprawców. Postać mnicha jest osamotniona, ale moralnie w świetny sposób poparta materią nieożywioną, ustawiona w pionie kolumny z krzyżami i postacią świętego, sama otoczona rozświetlonym białym tynkiem czyniącym wrażenie aureoli. Warto zwrócić uwagę na konfrontację gołej stopy mnicha z miażdżącym ikoną buciorem złoczyńcy. Nic jednak nie robi takiego wrażenia, jak rama naczelnego oprawcy - trójkąt o bokach niepodążających za poziomymi i pionowymi liniami płótna, prowokacyjnie i dramatycznie obrócony, ostro wymierzony w Łazarza, wzmocniony przedłużeniem w postaci włóczni.

Mocny obraz, technicznie silny kompozycji, świetle, dobry w chromatyce, ale brakuje mu co najmniej jednego - atmosfery. Jest bardzo logiczny, ale mało transcendentny. Tak oto, mimo wszystkich starań, sedno pozostało akademickie.


7.0/10

Komentarze