Michaił Łarionow: "Kompozycja rajonistyczna: dominacja czerwieni"
Znaczna większość obrazów z krótko żywotnego nurtu rajonizmu, którego Łarionow był prowodyrem, robi na mnie wrażenie mocno umiarkowane - w tym większość dzieł samego Łarionowa. Ten jednak, najlepszy jaki znalazłem i jeden z wcześniejszych, wrażenie robi spore. Pierwszą moją konstatacją było to, że patrzy mi się na niego bardzo przyjemnie - postarałem się więc dojść do źródeł tej przyjemności i oto, co ustaliłem.
Choć rajonizm zrodził się z postimpresjonistycznego i futurystycznego z ducha podejścia do malarstwa, opartego na poszukiwaniach percepcyjnych z teorią światła i barw w roli głównej, i wiele dzieł tego nurtu nie jest nawet abstrakcyjnych, to tutaj Łarionow mocno odbił od korzeni i antycypował troszkę abstrakcyjny ekspresjonizm. Obraz ten kumuluje - i kontrastuje - po trochu zalety obu typów malarstwa i z tego chyba wynika jego jakość.
Na pierwszy rzut oka jest wręcz bliższy abstrakcyjnemu ekspresjonizmowi niż swoim czasom - to dzika, chaotyczna, drapieżna i abstrakcyjna mieszanina kolorów, która wywołuje po prostu silny efekt optyczny i gęste emocje. Ale nie jest tak do końca dzika i chaotyczna: rajonistyczna konwencja dostarcza jej oparcia w pewnych regułach, schematyczności i tym samym stabilności, dzięki czemu, choć efekt jest wciąż silny, wyrazisty, drapieżny, to jednocześnie patrzy się na ten obraz z poczuciem spokoju - ja przynajmniej to czuję. Wynika to z niekończącej się, obsesyjnej powtarzalności diagonalnych linii, a również (co już nie jest immanentnie rajonistyczne) z uporządkowania koloru: płótno skrzy się barwami, ale nie są one zupełnie wolne. Są rozszczepione, ale mają swoje dozwolone obszary, za które nie wychodzi na przykład pomarańcz, niebieski czy fiolet - jedynie biała farba wdziera się wszędzie. Nie są też przypadkowe: większość płótna pokrywają barwy będące w dość mocnym pokrewieństwie z czerwienią. Jednocześnie jednak technika Łarionowa ekspresyjność wzmaga, co wynika z przyrodzonej dramatyczności linii diagonalnych, niestabilizowanych tutaj wertykalnymi ani (zanadto) horyzontalnymi. Koniec końców to bardzo ciekawa rozgrywka przeciwieństw.
Z tej kontrastowości obrazu wynika jeszcze jedna jego cecha, która go czyni nie tylko ciekawym formalnie i przyjemnym, ale też trochę treściwym. Teoretycznie mamy tu ten schematyzm, czyli powtarzające się diagonale i obszary barwne, jednak w praktyce diagonale wgryzają się w siebie i zwalczają tak agresywnie, że nie ma tu wielu faktycznie ciągłych, długo nieprzerwanych prostych linii. Jednocześnie nie ma wielu powierzchni czystego koloru, bo w mniejszej już skali wgryzają się one w siebie, ze szczególnym znaczeniem wszędobylskiej bieli, równie intensywnie. Obraz daje więc ostatecznie poczucie nieskończonej rozszczepialności widzenia, co sprawia, że rajonizm faktycznie gdzieś zachodzi. Abstrakcja w malarstwie zaleca się do mnie coraz silniej.
Komentarze
Prześlij komentarz