Ferenc Liszt: I koncert fortepianowy

1835-56 / wykonanie: Krystian Zimerman, Boston Symphony Orchestra, Seiji Ozawa, 1988

Niezwykły koncert fortepianowy - jednocześnie archetypiczny romantyzm i coś mocno się z romantyzmu wyłamującego. Pod tym pierwszym obliczem, bo widowiskowy, swobodny, bardzo mocno naświetlający solistę, wirtuozerski, kontrastowy, z momentami dramatyczno-tragicznymi z jednej strony, a z melancholijnie lirycznymi i sielankowo-swawolnymi z drugiej. Pod drugim, bo jest to właściwie rzecz zupełnie nie na serio, pozbawiona prawdziwych pretensji emocjonalnych. Rozpoczyna się wprawdzie dramatycznym, groźnym, beethovenowskim tematem i powtarza go jeszcze parę razy, ale finalnie jest tu dużo więcej z Berlioza (który zresztą dyrygował pierwszym wykonaniem utworu w dziejach) - nie idzie o smutek, dramatyzm, sielankę ani słodycz jako takie, lecz o fantazję, polot, momentami kursujące w stronę lekkiego szaleństwa. Liszt nieustannie kontestuje tę muzykę samą sobą, zestawiając tuż obok siebie fragmenty pozersko ciężkie i groźne na żartobliwie swawolne, bardzo szybko i bez sygnalizacji zmieniając harmonię z minorowej na majorową, kontrastując tak samo artykulację fortepianu, dynamikę. Pozbawia to utwór głębi emocjonalnej, ale chroni też przed częstą przypadłością muzyki romantycznej, zwłaszcza koncertów - mdłym patosem i przesłodzeniem (bywa tu wybitnie słodko, ale wiadomo że nie na serio, więc nie przeszkadza). No i podkręca swobodę fortepianu, który pozwala sobie tu z woli Liszta na zachwycająco ekscytujące pasaże i wiraże. Jednocześnie kompozytor zdołał tu mimo tej szaleńczej, wręcz ironicznej konwencji zawrzeć tu fragmenty prawdziwego liryzmu, zwłaszcza w pierwszej części.

Ma też ten koncert pewną dziwną przypadłość - niemalże z minuty na minutę traci. O ile pierwsza część jest zachwycająca, pierwsza połowa drugiej bardzo dobra, to już druga połowa drugiej jest tylko niezła, a trzecia ze swoją swobodą i popisowością wpada w lekkie grubiaństwo. Stąd nie sposób mi go zapisać do jakiegoś topu wszech czasów, ale nie poznać nie wypada.



7.5/10

Komentarze