Giacinto Scelsi: I kwartet smyczkowy

1944 / wykonanie: Arditti String Quartet, 1990

Bardzo udana reminiscencja muzyki kameralnej początków XX wieku z wiedeńczykami na czele, a zwłaszcza na czele z Schoenbergiem, mistrzem Scelsiego. Jest to doprawdy dzieło bardzo Schoenbergowskie - podobny jest język harmoniczny, bardzo silna ekspresja, dramatyzm, spore dawki niepokoju i oparcie kompozycji w dużej mierze na abstrakcyjnych, ale w jakiś sposób znaczących tematach, będących jakby muzyczną transpozycją zdarzeń i idei. 

Z drugiej jednak strony mocno się od dzieł Schoenberga różni, co wynika z tego, że Scelsi nie był do końca akademikiem i całe życie tworzył (i żył) w swojej osobnej bańce (podczas gdy Schoenberg był jednym z najbardziej intelektualnych muzyków w historii). Słychać to w oparciu kompozycji bardziej na "pomysłach" - ruchach raczej po prostu kreatywnego człowieka niż kompozytora - a mniej na kunszcie i rygorze formalnym. Sprawia to, że utwór jest prostszy niż wysublimowane dzieła wiedeńczyków, czasem skrajnie przejrzysty, bezpośredni i również ascetyczny, co potęguje jeszcze Scelsi celową oszczędnością. Czasem wręcz zasadza się na kontemplacji jednego akordu czy nawet jednego tonu (co bardzo niedługo później stało się jego znakiem firmowym), często gra tylko jeden z czterech instrumentów, często grają one unisono, jest mnóstwo przerw (choć są też fragmenty gęstego kontrapunktu). Scelsi jest też bardzo bezpośredni w budowaniu dramatyzmu, często po prostu wznosząc się stopniowo jednocześnie wysokością, głośnością i szybkością dźwięków.

Pierwiastek amatorski rodzi pewne ograniczenia i na przykład ostatnia część, rozpoczynająca się od swoistej minimalistycznej fugi, a kończąca na załagodzeniu całości powiewem tonalności, jest o tyle dobra i klimatyczna jak cały kwartet, o ile przewidywalna i po prostu już nieco banalna. Jednak przez większość czasu zdaje to egzamin. Zdaje egzamin, a nawet zyskuje drobną przewagę nad akademikami, bo momentami ekspresja sięga zenitu właśnie dzięki tej bezpośredniości, no i po prostu łatwiej ten kwartet odczytać. Scelsi był bowiem niezmiernie kreatywnym człowiekiem i większość tych jego mniej lub bardziej amatorskich pomysłów, z których część by może nie wyszła spod ręki "pełnoprawnego" kompozytora, jest po prostu świetna w swojej prostocie. Dość fascynujące jest tutaj też współistnienie ascetyczności formy - która chcąc nie chcąc wnosi sporą dawkę spokoju do tej muzyki, pewien posępny punkt oparcia - z intensywnością wyrazu emocjonalnego, w którym główną rolę gra z kolei niepokój. Kwartet jest bardzo klimatyczny, bardzo sugestywny, dramatyczny, porywający, zmienny, niepokojący, drażniący, dość potężny, a to wszystko przy posunięciach teoretycznie prozaicznych. Wykształcenie wykształceniem, ale talent talentem.


8.0/10

Komentarze