Georg Friedrich Händel: "Muzyka na wodzie"

1717 / wykonanie: The English Concert, Trevor Pinnock, 1983

Podobnie jak większość najlepiej sprzedającej się muzyki poważnej, najsłynniejsze chyba dzieło Händela jest skrajnie dalekie od pełnego wykorzystania potencjału tej muzyki i raczej wypacza niż wiernie reprezentuje jej obraz. Nie jest dobrą reprezentacją nawet samego Händela, który ma w oeuvre rzeczy nieporównanie lepsze. To zresztą bardziej muzyka rozrywkowa - tyle że stara, formalnie wyrafinowana i zagrana na barokowych instrumentach - niż muzyka poważna sensu stricto (dlatego też się tak dobrze sprzedaje).

Ale za to muzyka rozrywkowa sporej klasy. Właściwie w pewnej kategorii może nawet faktycznie być mistrzostwem, a mianowicie w kategorii niezobowiązującej, lekkiej acz intensywnej orkiestrowej muzyki barokowej. Muzyki z ducha kameralnej, to znaczy drobnej, bawiącej, niewymagającej niewyobrażalnego skupienia, lekkiej, natomiast z ciała barokowej - pełnej wysmakowanych kontrapunktów, pięknego brzmienia szerokiej (jak na tamte czasy) orkiestry, wyrazistej harmonii i melodyjności: swoistej grandiosity. Ten kompromis jest może esencjonalną wartością wodnej muzyki. Prawie każda minuta tych trzech suit jest rozkoszna, bo Händel jest znakomity w konstruowaniu wszystkich tych czterech aspektów i jeszcze paru innych. Śliczne motywy, kunsztownie kontrapunktowane i akompaniowane oraz głaszczące, choć silne brzmienie typowo barokowej orkiestry - i tak przez godzinę.

Jeśli jest potrzeba puszczenia sobie w tle albo nie do końca na pierwszym planie sugestywnej barokowej muzyki, to ciężko trafić lepiej. Jeśli takiej potrzeby nie ma, to warto posłuchać uważnie przynajmniej pierwszej suity, wyraźnie przewyższającej dwie pozostałe jakością, w której dzieją się naprawdę piękne rzeczy na płaszczyźnie zwłaszcza faktury i kolektywnej barwy dźwięku, nawet jeśli głębi emocjonalnej odnaleźć się tu raczej nie da.


7.5/10

Komentarze