Frans Hals: "Wesoły bibosz"

olej na płótnie / 1630 / Rijksmuseum, Amsterdam

Jakiś czas temu z zaskoczeniem przyjąłem fakt, że to nie bracia Lumière, lecz pracownia Thomasa Edisona jako pierwsza uzyskała ruchomy obraz. Później jeszcze, gdy zacząłem interesować się malarstwem, odkryłem, że i to nie było prawdą - pierwsze ruchome obrazy świata wychodziły kilkaset lat wcześniej spod ręki Fransa Halsa. Jakkolwiek nazwisko to zupełnie zasłużenie nie osiągnęło wielkości innego wybitnego portrecisty swoich czasów, Rembrandta, to Hals pozostaje jednym z najbardziej nowatorskich, wyprzedzających swoją epokę artystów w historii. Wyprzedzał ją stosunkowo dyskretnie, dla postronnego widza może nieuchwytnie, ale dla wnikliwego dosadnie. Choć technicznie rzecz biorąc Hals nie był impresjonistą, to praktycznie jego obrazy dawały ten sam efekt, co setki lat później prace impresjonistów właśnie: zatrzymywały ułamek sekundy osadzony pomiędzy przeszłością a przyszłością z wyraźnymi - odpowiednio "jeszcze" i "już" - wpływami jednej i drugiej.

Ten obraz nie jest ostatecznością brawurowej techniki Halsa - bywał on później jeszcze bardziej spontaniczny i preimpresjonistyczny. Wydaje mi się jednak, że tutaj technika ta dała najlepszy skutek ze wszystkich prac Holendra, może dlatego, że trafiła na idealny dla siebie temat: stan upojenia alkoholowego jest bowiem "impresjonistyczny" sam w sobie, jednocześnie wyraźnie wycięty z czasu i w specyficzny sposób przykuwający uwagę do jego upływu.

Hals wybitnie uchwycił postać rubasznego mężczyzny, który ma być może, czy raczej na pewno, swoje troski, problemy i tragedie, ale chwilowo uciekł od nich do kieliszka i niepowstrzymanie, eskapistycznie mknie w stronę większej ilości alkoholu i zabawy, zapraszając do niej innych. Temat to może wcale nie bardzo głęboki, ale od głębi psychologicznej i ukazywania niewidzialnego był Rembrandt - Hals przedstawiał człowieka nie jako duszę, a jako zjawisko w świecie rzeczywistym. Założone tutaj zjawisko, jakkolwiek nie mówi o człowieku rzeczy fundamentalnych, ma zaś ciągle w sobie coś poetyckiego i ponadczasowego. To coś zostało tu schwycone bezbłędnie właśnie dzięki wspomnianej technice (no i znakomitemu zmysłowi obserwacji). Spontaniczne, swobodne, gęsto usiane, wyzwolone maźnięcia pędzla z prostymi kolorami - to jest budulec tego płótna, a nie precyzyjny rysunek i starannie mieszane i konstruowane barwy. Maźnięte jednak nie byle jak, a z intuicją wprost genialną, bo układające się w niezwykle żywy efekt.

Widoczne jest to najlepiej w zmęczonej i rozochoconej zarazem hulanką twarzy postaci. Doskonale oddana została gra niuansów kolorystycznych rumianej od alkoholu, błyszczącej cery; wspaniałe są tańczące kosmyki włosów, wąsów i brody; niepowtarzalne jest błędne, zamglone, rozochocone spojrzenie i półotwarte usta. Hals posunął się bardzo daleko w rozmyciu i rozedrganiu obrazu - można zauważyć, że barwa twarzy wchodzi lekko na kapelusz, że kosmyki włosów oddzielają się wręcz od postaci. Ale i szata jest namalowana spektakularnie i nowatorsko, z niesamowitym wręcz współistnieniem szczegółowości i rozmycia - potęgująca wrażenie ruchu. Czy twarz, czy ubranie - magia wysokiego stopnia ma miejsce, gdy z oddalenia przejdziemy do mocnego przybliżenia obrazu - z realistycznego, sugestywnego portretu staje się wówczas po prostu abstrakcyjną burzą pociągnięć pędzla. Ostatecznie trzeba oddać swoje sprytnemu zabiegowi umieszczenia twarzy postaci pomiędzy mieniącym się czernią kapeluszem a skrzącym białym kołnierzem, co koncentruje ją w świetle szczególnie silnej uwagi.

Przedstawiona postać wibruje, skrzy się, drga - po prostu można odnieść wrażenie, że się rusza. Przewaga Halsa nad innymi portrecistami polega właśnie na tym, bo każda postać, o ile nie śpi, jest ruchoma i "zwyczajny", realistyczny portret ją paradoksalnie uśmierca. Miłośnik trunków z amsterdamskiego płótna jest, odwrotnie, zachowany przy życiu po wsze czasy. Hals swą sztuką zajął godne powtarzania po dziś dzień stanowisko, że hiperrealizm w sztuce jest ślepą uliczką, prowadzącą - merytorycznie - do efektu odwrotnego od zamierzonego i nie dającą niczego w zamian za tę klęskę.



8.0/10

Komentarze