Popowice. Beton, zieleń, centrum
Miasta okazują się czasem być czymś innym, niż się wydają, gdy spojrzy się na ich mapę. Lubimy sobie je wyobrażać jako foremne figury geometryczne, w których samym środku znajduje się ścisłe ich centrum, w polskich warunkach równoznaczne z rynkiem. Rzeczywistość, jak to rzeczywistość, jest tymczasem zwykle raczej nieforemna. Niesymetryczny rozrost Wrocławia w XX wieku - mniej więcej w równym stopniu na południe co na północ od rynku, ale już dużo bardziej na zachód niż na wschód - spowodował, że środek geometryczny figury tworzonej przez obecne granice miasta znajduje się w miejscu co najmniej nieintuicyjnym. Po przyjęciu uproszczonej metody wyznaczania takiego punktu okazuje się bowiem, że środek ów znajduje się na osiedlu kojarzonym głównie z blokowiskami i ogromną galerią handlową, poważnie oddalonym od Starego Miasta - na Popowicach.Popowice są osią drobnego zamętu w podziale miasta na części. Zostały rozbite i weszły w skład dwóch jednostek administracyjnych, oddzielonych od siebie ulicą Legnicką i przedłużającą ją Pilczycką: Pilczyce-Kozanów-Popowice Północne oraz Gądów-Popowice Południowe. Dziś w efekcie tego zamieszania nawet wielu mieszkańców tak zwanych Popowic Południowych jest przekonanych, że mieszka na Gądowie. Ja pozostaję wierny historycznemu podziałowi zgodnemu mniej więcej z granicami wsi, wzmiankowanej już w 1263 roku jako Popowici, przyłączonej do Wrocławia w 1897. W tej konwencji Popowice odgraniczone są od Gądowa ulicą Na Ostatnim Groszu, od Muchoboru Małego i Szczepina torami kolejowymi, od Osobowic Odrą i od Kozanowa, w trochę bardziej zawiły sposób, uliczkami Pałucką, Ślężańską i jeszcze drobniejszymi liniami.
Choć pojęcie środka geometrycznego jest w kontekście miasta niemal zupełnie nieadekwatne merytorycznie i może stać się źródłem chyba tylko ciekawostki, to paradoksalnie Popowice faktycznie na przestrzeni lat stały się poniekąd dodatkowym, samozwańczym, wymuszonym centrum Wrocławia. Pierwszym krokiem w tę stronę była budowa Mostu Milenijnego, ukończona w 2004 roku. Most rozmiarów wcześniej wrocławianom nieznanych (wówczas siódmy najdłuższy w Polsce, obecnie szesnasty) był wyczekiwanym połączeniem dwóch brzegów Odry (z czego południowego - właśnie na Popowicach) na zachód od centrum miasta - do tamtej pory, gdy ktoś z zachodu chciał przedostać się na północ, musiał dojechać aż na Mosty Osobowickie. Kluczowe było jednak powstanie w 2007 roku Magnolii - centrum handlowego o rozmiarach również daleko przewyższających wszystkie wrocławskie centra, do dziś zresztą (w skali kraju Magnolia jest podobno na miejscu czwartym). Nowa galeria przyciągnęła i niezmiennie po trzynastu latach przyciąga na Popowice tłumy, tłumy dzikie i niewiarygodne. Częściowo w tym samym czasie, częściowo później, przy Legnickiej powstało jeszcze parę sporych biurowców (jak również na pobliskim trójkącie ziemi między torami kolejowymi, już formalnie na Szczepinie).
Ze wszystkich wielkopłytowych świątyń PRLu, które zastąpiły to, co w czasie drugiej wojny światowej zostało zrujnowane na zachodzie Wrocławia, Popowice są kandydatem na najciekawszą, najbardziej wyrafinowaną i mimo wszystko najlepszą do życia, zwłaszcza jeżeli ktoś nie szuka spokoju za wszelką cenę (choć moim faworytem niezmiennie pozostaje Kozanów). Hałas Legnickiej, biurowce i moloch handlowy to jedno oblicze: drugim są opatulone zielenią i interesujące architektonicznie bloki, obecność rozległych zielonych terenów i bardziej niż dogodna komunikacja.
Na tak zwanych Popowicach Południowych, czyli na południe od Legnickiej, nie ma nic przesadnie interesującego z kategorii "do zobaczenia". W części zachodniej znajduje się osiedle maksymalnie zwyczajnych bloków, które jest całkiem przyjemną, choć wybitnie karłowatą realizacją koncepcji miasta ogrodu - między budynkami znajdują się spore połacie zielonego terenu przeznaczonego wyłącznie dla pieszych i rowerów.
Można tam odnotować istnienie Pierwszego Zboru Baptystów, jednego z dwóch w mieście, z tradycjami sięgającymi połowy XIX wieku. Sam budynek z ok. 1990 roku nie przedstawia jednak szczególnych walorów architektonicznych.
W końcu jest i Magnolia Park, największy wrocławski chram konsumpcjonizmu, szyderczo rozlewający się pod nosem dumy PRLu - popowickich blokowisk. Swojego czasu nawet w jakiś sposób lubiłem to centrum - było zdecydowanie gustowniejsze estetycznie niż dotychczasowe, a w środku było całkiem sporo światła i przestrzeni - ale po rozbudowach w ostatnich paru latach stało się już bez dwóch zdań przytłaczające.
To, co na Popowicach interesujące, mieści się na północ od Legnickiej. Sama Legnicka, jedna z największych ulic w mieście, jeszcze zbyt interesująca nie jest, choć pojawiają się tu naprawdę niezłe inwestycje, jak ciągle powstający Pixel House. Inne w większości reprezentują raczej to bezpłciowe, nieśmiałe albo nieporadne oblicze architektury XXI wieku.
Na Popowicach Północnych główną atrakcją jest samo osiedle bloków z pierwszej połowy lat 70. Dziesiątki kilku- i kilkunastopiętrowych budynków swoją sławę zawdzięczają niezwykłym balkonom o "łamanych", nierównoległych w stosunku do bloku balustradach, które z odległości sprawiają wrażenie, jakby nie były poziome, jakby falowały w dół i w górę. Ten modernistyczny trik robił podobno sporą furorę pół wieku temu, a mnie oczarowuje nawet dziś - szczególnie po niedawnych gruntownych remontach bloków.
W sercu osiedla stoi kościół NMP Królowej Pokoju, całkiem sensownie dopasowany do osiedla modernistyczny klocek, aczkolwiek odcinający się od bloków materiałem - cegłą, nawiązującą wraz z drobnymi niuansami bryły do neogotyku (na swój własny, modernistyczny sposób). Zaprojektowany i rozpoczęty na początku lat 80., konsekrowany już po upadku starego systemu - w 1994. Jego konstrukcja bardzo "brylasta", ciężka, geometryczna, z dominującą rolą kwadratów i trójkątów, odrobinę brutalistyczna, z monumentalną wieżą. Również wnętrze jest dosadnie modernistyczne - z industrialnym wprost sklepieniem i żyrandolami na czele. Nie jest to najbardziej udany ze współczesnych kościołów we Wrocławiu, ale jeden z lepszych, choć jednak daje odczucie bardziej brutalne niż spirytualne.

W pobliżu kościoła znajduje się właśnie słynny geometryczny środek Wrocławia, uhonorowany mini-skwerkiem i figurką krasnala z drogowskazem na różne wrocławskie osiedla.
Na tak zwanych Popowicach Południowych, czyli na południe od Legnickiej, nie ma nic przesadnie interesującego z kategorii "do zobaczenia". W części zachodniej znajduje się osiedle maksymalnie zwyczajnych bloków, które jest całkiem przyjemną, choć wybitnie karłowatą realizacją koncepcji miasta ogrodu - między budynkami znajdują się spore połacie zielonego terenu przeznaczonego wyłącznie dla pieszych i rowerów.
Można tam odnotować istnienie Pierwszego Zboru Baptystów, jednego z dwóch w mieście, z tradycjami sięgającymi połowy XIX wieku. Sam budynek z ok. 1990 roku nie przedstawia jednak szczególnych walorów architektonicznych.
W końcu jest i Magnolia Park, największy wrocławski chram konsumpcjonizmu, szyderczo rozlewający się pod nosem dumy PRLu - popowickich blokowisk. Swojego czasu nawet w jakiś sposób lubiłem to centrum - było zdecydowanie gustowniejsze estetycznie niż dotychczasowe, a w środku było całkiem sporo światła i przestrzeni - ale po rozbudowach w ostatnich paru latach stało się już bez dwóch zdań przytłaczające.
To, co na Popowicach interesujące, mieści się na północ od Legnickiej. Sama Legnicka, jedna z największych ulic w mieście, jeszcze zbyt interesująca nie jest, choć pojawiają się tu naprawdę niezłe inwestycje, jak ciągle powstający Pixel House. Inne w większości reprezentują raczej to bezpłciowe, nieśmiałe albo nieporadne oblicze architektury XXI wieku.
Na Popowicach Północnych główną atrakcją jest samo osiedle bloków z pierwszej połowy lat 70. Dziesiątki kilku- i kilkunastopiętrowych budynków swoją sławę zawdzięczają niezwykłym balkonom o "łamanych", nierównoległych w stosunku do bloku balustradach, które z odległości sprawiają wrażenie, jakby nie były poziome, jakby falowały w dół i w górę. Ten modernistyczny trik robił podobno sporą furorę pół wieku temu, a mnie oczarowuje nawet dziś - szczególnie po niedawnych gruntownych remontach bloków.
W sercu osiedla stoi kościół NMP Królowej Pokoju, całkiem sensownie dopasowany do osiedla modernistyczny klocek, aczkolwiek odcinający się od bloków materiałem - cegłą, nawiązującą wraz z drobnymi niuansami bryły do neogotyku (na swój własny, modernistyczny sposób). Zaprojektowany i rozpoczęty na początku lat 80., konsekrowany już po upadku starego systemu - w 1994. Jego konstrukcja bardzo "brylasta", ciężka, geometryczna, z dominującą rolą kwadratów i trójkątów, odrobinę brutalistyczna, z monumentalną wieżą. Również wnętrze jest dosadnie modernistyczne - z industrialnym wprost sklepieniem i żyrandolami na czele. Nie jest to najbardziej udany ze współczesnych kościołów we Wrocławiu, ale jeden z lepszych, choć jednak daje odczucie bardziej brutalne niż spirytualne.

Tuż obok dużego kościoła stoi jeszcze jeden - dużo mniejszy, ale też dużo starszy kościół św. Jerzego z 1905 roku. Jest jednym z najmniejszych w całym Wrocławiu i obecnie pełni funkcję pomocniczą dla tego większego. Prosty, kameralny neoromanizm, jaki świątynia reprezentuje, nie czyni go szczególnie pięknym czy interesującym, ale jest przynajmniej zgrabny i sympatyczny.
Na północ od rozległego osiedla, między nim a Odrą, znajduje się miejsce wytchnienia dla mieszkańców - Park Popowicki, średniej wielkości teren zieleni o zróżnicowanym charakterze. Jego południowa część to pas gęstego drzewostanu dającego totalny cień, dość dziki, prawie leśny. Po przejściu przez niego na północ wychodzi się na dużą otwartą przestrzeń - otoczoną drzewami długą polanę, której miejsce zawdzięcza swoją alternatywną nazwę, Polana Popowicka. To trochę generyczny, ale w sumie bardzo przyjemny i dla mieszkańców na pewno błogosławiony park.
Jeszcze wyżej na północ, już poza terenem parku, dotrzeć można nad Odrę i cieszyć się widokami na mosty i Osobowice w dziko-zaniedbanym otoczeniu, często wybieranym przez wędkarzy.
Do parku przylega stacja kolejowa Wrocław Popowice, bez większych walorów wizualnych.
Popowice nie kończą się wraz z obwodnicą śródmiejską, lecz ciągną jeszcze kawałek na północny zachód, przez co obejmują spory kawałek Parku Zachodniego i przyległości, współdzielonego z Kozanowem (granicą jest ukryta w parku, nieużywana dziś przez "zaślepienie" ulica Pałucka). Nie jestem wielkim miłośnikiem tego parku (przynajmniej w porównaniu do innych parków) - mimo że jest jednym z największych we Wrocławiu, to jest trochę generyczny i nie pozwala uciec od miasta zbyt skutecznie, otoczony przez bardzo głośne i bardzo ruchliwe ulice. Choć w części popowickiej, zwłaszcza na północy, jest akurat bardzo przyjemny. Kojarzy mi się usilnie z wiewiórkami, których według moich obserwacji jest tam zatrzęsienie - spotykam je bezwzględnie za każdym razem, gdy w tym parku jestem, podczas gdy w innych parkach raczej rzadko.
Park dochodzi do sielankowych terenów nad Odrą. Groblą Kozanowską, za popularnym centrum sportowym, jakim jest Hala Orbita, można dotrzeć do baru plażowego u podnóży Mostu Milenijnego, skąd tenże most chyba najlepiej się ogląda.
Z samego mostu natomiast można oglądać postępy w budowie Portu Popowice - jednej z najgłośniejszych obecnie inwestycji deweloperskich we Wrocławiu, stosunkowo, choć nie do przesady obiecującej wizualnie, która otworzy kolejny rozdział w historii tego osiedla i przysporzy mu jeszcze więcej mieszkańców i ruchliwości.
Popowice finalnie okazują się paradoksem odwróconym. W pierwszym odruchu może wywołać mocne zdziwienie pogłoska, że to właśnie tutaj znajduje się środek miasta, i to nie w sensie poetyckim, a bardzo przyziemnym, bo geometrycznym. Mimo odległości od rynku to osiedle odczuwa się faktycznie dość "centralnie": jest pełne życia, ludzi, pracy, rekreacji, handlu i ruchu. I prawdopodobnie taka jest współczesna prawda o wielkich miastach tego świata, że nie ograniczają się do posiadania zaledwie jednego centrum.






































































Komentarze
Prześlij komentarz