3 Fonteinen: Zenne y Frontera Solera

Unblended Lambic / Oloroso & Pedro Ximenez Sherry BA / 7% / zabutelkowane 26.03.2016

Po degustacji pierwszej warki Zenne y Frontera niewiele już będę miał w życiu okazji wypić lambików, co do których żywił będę szczerą nadzieję, że będą jeszcze lepsze. Druga warka Zenne jest jednym z nich, więc zasługuje, by uczcić moją recenzję piwa o numerze 1200.

Jeśli dobrze rozumiem, druga warka ma ścisły związek z pierwszą. A nawet częściowo druga warka jest pierwszą warką. Otóż ze wszystkich beczek po sherry, w których leżakowała pierwsza warka, rozlano i zabutelkowano tylko połowę ich zawartości, a następnie uzupełniono młodym lambikiem. Warka druga jest więc mieszanką jeszcze dłużej leżakowanej w drewnie warki pierwszej i młodego lambika, przy czym średni wiek tego piwa po 17 miesiącach leżakowania w butelkach to 45 miesięcy. Trochę skomplikowana sprawa i nawet nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem opis 3 Fonteinen, ale mniejsza już z tym - liczę na wielkie piwo i tyle.


Głęboko złote, zmętnione, piana raczej symboliczna. Aromat nie jest skrajnie intensywny, ale jego klasa i złożoność i tak rzucają się na degustującego od razu: można go opisać jako bardzo szeroką i bardzo klasową paletę typowych nut lambikowych: siana, skóry, zestu cytrynowego, subtelnego funku - które rozpostarły się na głębokim tle słodkawego od sherry drewna. Niesamowicie elegancki, złożony, bogaty zapach, ale pół półki poniżej pierwszej warki - jest jednak mniej drewna. Na jego miejsce wchodzi wprawdzie szersza paleta owoców - kwaśne morele, agrest. Nieco mniejsza różnica klas, choć wciąż chyba na korzyść oryginału, jest w smaku. Tutaj solera z miejsca przypuszcza intensywny atak wysoką kwaśnością (przyznam, że odrobinę już za wysoką, pod koniec butelki to mocno przytłacza złożoność piwa), która kończy się wraz z wyciszeniem poprzez wytrawną cierpkość, która kontruje też ogólnie sporą jak na lambika słodycz. Sprawia jednoczesne wrażenie trunku bardzo starego, szlachetnego - drzewo i skomplikowane nuty dzikich drożdży i bakterii - a jednocześnie lekkiego i pogodnego - silny efekt cytrynowości, spora pijalność. Brakuje mi troszkę wysycenia, ale to tak troszkę. Każdy łyk potęguje intensywność i szybko piwo zawłaszcza nasze kubki smakowe, a finisz się wydłuża.

To jeden z najlepszych lambików, jakie piłem, ale do klasy pierwszej warki, moim zdaniem, brakuje tu nie trochę, a naprawdę sporo. Dużo mniej charakteru beczki po sherry (co zrozumiałe, skoro pierwsza warka to piwo w całości z beczki, a to w połowie) i za wysoka jednak kwaśność przemawiają na niekorzyść.


8.5/10

Komentarze