Siergiej Łoźnica: "Szczęście ty moje"

2010

Von Trier, Smarzowski czy Haneke by się nie powstydzili pokładów mroku, przygnębienia, nihilizmu, zwyrodnienia i dogłębnie negatywnej oceny rzeczywistości, jaka jest zawarta w tym filmie. Zaczyna się jako gorzka, ale momentami gorzko zabawna sonata o współczesnej (i starej) Rosji, jednak kolejne epizody to wkraczanie w kolejne kręgi piekła. To stopniowanie mroku, powolne zalewanie widza coraz większą ilością korupcji, okrucieństwa, moralnego zwyrodnienia i biedy wyszło reżyserowi chyba szczególnie dobrze. Jest w tym element zaskoczenia. Po pierwszych paru scenach spodziewamy się filmu wprawdzie minorowego, ale stosunkowo lekkiego, ale nim nadejdzie koniec, zrobi się już piekielnie ciężko. Pochwalić trzeba też naprawdę świetną, kunsztowną strukturę fabularną i niezłe, mroczno-klimatyczne zdjęcia (choć poza zdjęciami nic już na klimat nie pracuje, niestety).

Tak jak u wymienionych reżyserów, tak i tu przeszkadza mi natomiast surowość nihilizmu, brak czegokolwiek konstruktywnego i przesadyzm jednowymiarowości. I bliżej tu niestety do Smarzowskiego niż do pozostałych dwóch. Ale pod pewnymi względami to całkiem imponujący film.



6.5/10

Komentarze