Edvard Grieg: III sonata na skrzypce i fortepian

1887 / wykonanie: Augustin Dumay, Maria João Pires, 1993

Oczywiście to najlepsza sonata skrzypcowa Griega, ale co nieco mniej oczywiste, może to być też jego najlepsza kompozycja w ogóle. Z jednej strony mamy tu idealny dla tego twórcy format - malutki, kameralny, intymny, na dwa instrumenty, co utrudnia przerost formy nad treścią - a z drugiej strony dużo większą dojrzałość artystyczną i niezależność od ludowych inspiracji, niż w pierwszych dwóch sonatach, około dwadzieścia lat starszych.

Folkowe melodie nie są tutaj już rdzeniem, a jedynie właśnie inspiracją, która czasem jest wprost prezentowana, czasem pobrzmiewa, ale czasem znika, bo muzyka rozwija się we właściwym sobie kierunku. Grieg jest ciągle w swoim królestwie - egzemplarycznego, przeładowanego sentymentem i miękkością romantyzmu - lecz zaszczepia do tego królestwa element powagi, mroku, niepewności i dojrzałości. Jak to u Norwega nie jest to jakieś wybitnie nieprzewidywalne czy oryginalne dzieło, ale ma sporo harmonicznej ambiwalencji, a nawet nieoczywistych rozwiązań melodycznych. Prowadzenie obok siebie dwóch instrumentów znów nie jest niczym genialnym, ale można je nazwać kunsztownym. Forma jest więc na tyle solidna, by móc się bez przeszkód rozkoszować bardzo ładnymi emocjami, szczególnie cielistymi w ostatniej części. Oto jeden z uroków muzyki poważnej - nawet z przereklamowanych twórców można zwykle wycisnąć kawałek naprawdę bardzo dobrej muzy.



8.0/10

Komentarze